Same pyszności!!! Na szczęście grill był u koleżanki, z którą zjednoczyłam siły w walce o boską figurę :) Były więc, poza tłustościami, sałatki i szaszłyki z przewagą warzyw. Ale i tak zjadłam za dużo. A co mi tam :) Zapobiegawczo przed imprezą pośmigałam na orbitreku i rowerku. Dzisiaj, w ramach uczciwej pokuty, też. Czuję się więc szczęśliwa i pojedzona :))
Hmm, ciekawe czy ktoś robił pomiary ile kcal spala się podczas śmiechu ;) jeśli sporo, to tym bardziej usprawiedliwiona się czuję, bo wieczór był wyjątkowo udany:)
Z wpisami menu jakoś mi przeszło, bo ważyć wszystko mi się odechciało, zwłaszcza w związku z tendencją czasu do kurczenia się ostatnio. Ale poza wczorajszą dyspensą (chipsiki też były) trzymam się dzielnie. Chociaż jak często będę czuła takie wspaniałe zapachy obiadu jak te mojego męża, to nie wiem jak długo :D:D
Klawiatura po krótkim zastanowieniu postanowiła udawać, że nic się nie stało :) i chwała jej za to!!:)
kasiazett
15 czerwca 2011, 21:48Cały trening ma 60 dni. Po 4 tygodniach jest tydzień takiego niby odpoczynku, lżejsze ćwiczenia, a następny miesiąc zapieprz jeszcze gorszy niż te poprzednie. Może akurat wypadnie na te lżejsze ćwiczenia. Pasowało by mi.
mallinka88
14 czerwca 2011, 20:11mezowi obiadki, takie jak sobie, wtedy na pewno nic nie bedzie Cie kusic, przynajmniej w domu :P a grille sa bossssskie i kazdemu od czasu do czasu sie naleza, a juz napewno takim ludzikom na diecie, jak my^^^^ 3maj sie Malutka!! :***********************
kasiazett
14 czerwca 2011, 00:27Taki grill niby nic, ale jaki to ogrom kalorii! A to kawałeczek karkówki, a to szaszłyczek, no trzeba wszystkiego spróbować. A może jeszcze kaszaneczkę. Oooo, sałatka (na pewno dietetyczna), też spróbuję. Piwka? Ooo, chętnie, jedno nie zaszkodzi. I tak to wygląda. Przynajmniej u mnie :P Ale widzę, że nie tylko :) Pozdrawiam! :)