Witajcie mili Vitalia-nie Minął kolejny rok od mojej ostatniej wizyty w tym miejscu Chyba już jestem nałogową grubaską, bo mimo zerkania do szafy pełnej za ciasnych, ale wciąż fajnych kiecek i kilku innych powodów, które powinny dac' mi kopa do działania efekty mam żadne. Początkiem roku podjęłam miesięczne wyzwanie, które zakończyło się wraz z pobytem szpitalnym (ostra zatorowośc' płucna) i pewnie nawet udałoby się dalej je ciągnąc' gdyby nie dobre serce wszystkich odwiedzających mnie ( ... - zaczęłam domagac' się ). Prawda jest jednak taka, że po wyjściu ze szpitala bałam się wrócic' do diety, bo niby mówiono mi, że nie miała nic wspólnego z zatorowością, ale śmiem w to wątpic' bo nie wierzę w zbiegi okoliczności tym bardziej, że moja dieta była dosyc' radykalna, niby pod opieką pani prof. z poradni i konsultantek z Diety Cambridge, ale chyba chciałam zbyt szybko uporac' się z balastem!! Jedyny plus jaki wyniosłam z tamtej diety to fakt, że dumna byłam z osiągniętego spadku wagi (12 kg w miesiąc), przy kategorycznym stosowaniu się do wskazówek, wiczeniu i wypijaniu dużej ilości wody Znaczy - POTRAFIĘ Od tamtej pory co jakiś czas próbuje podjąc' kolejne wyzwanie, ale zapał szybko się kończy, a waga wraca z nawiązką No cóż, pewnie znacie ten ból!? Od tygodnia znów na diecie - tym razem postawiłam na wolniejszy sposób - może to uchroni mnie przed niebezpiecznymi dla życia skutkami (takimi jak w/w) Dłuuuuuuuga droga mnie czeka, mam nadzieję, że wytrwam i nie zawrócę!! Mam jednak świadomośc', że SUKCES jakim byłaby upragniona waga to nie koniec zmagań, to początek dożywotniego pilnowania się!! Mam świadomośc', że tylko dożywotnia dieta utrzyma użyskany wynik! Podchodziłam do tego z niechęcią, ale córka uświadomiła mi, że rezygnując z przyjemnści zwanej ŁAKOCIE (itd.) zyskuję wiele innych przyjemności -> brak kompleksów, sylwetka którą można ubrac' w co się tylko chce, odzystanie pewności siebie, wyjścia na imprezy kulturalno-rozrywkowe i na basen (bez krępacji), ... . Chyba jest o co walczyc'???
roogirl
7 grudnia 2015, 00:40Mam nadzieję, że zdrowotnie jest już lepiej. 12kg w miesiąc to trochę niebezpieczne tempo, nie dziwne, że waga wraca. Im szybciej tracimy tym szybciej potem to odrabiamy niestety. To musiała być jakaś drastyczna dieta cud.
Czary_Mary
7 grudnia 2015, 00:32Córka ma rację! Powodzenia!
iwonaanna2014
7 grudnia 2015, 00:29Jest o co walczyc. Tylko ,że ja juz ładnie zaczęłam ,a przeszkodził mi niespodziewany rak nerki i co ja mam dalej robic , boje sie odchudzać,boje sie ,że mi choroba wróci. To nie sa proste sprawy ,bardzo dobrze Cie rozumiem i pozdrawiam :) Życze duzo zdrówka
Dorota19688
9 grudnia 2015, 20:11:) Zdrowotne komplikacje też trzeba brac' pod uwagę :) U mnie poza zatorowością - rak piersi, a to też wymaga zjechania z wagi, bo nadwaga/otyłośc' sprzyjają nawrotom :( Niestety ;( Ale leczenie hormonalne raka piersi też sprzyja tyciu :( tym bardziej, że to leczenie ma za zadanie utrzymywac' mnie w "farmakologicznej" menopauzie a ona, jak wiadomo, też spowalnia metabolizm :( i kółko się zamyka :( Ja mam problem z utrzymaniem rygoru dietetycznego przez dłuższy czas, tak by waga spadała wolno, ale cóż - świadomośc' tego, że diety już do końca życia się nie pozbędę powinna mi uświadomic', że chudnięcie i tycie (na przemian i bez końca) tylko pogłębia problemy, i te zdrowotne i te wagowe. Mam tą wiedzę - jak to się mówi w jednym palcu, tylko z realizacją gorzej :( No cóż - zapał i motywacja się pojawiły, więc trzeba to wykorzystac' :) Czego i wszystkim życzę :)