Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
25/11/2008


Właściwie to nie wiem po co tu dziś wlazłam. Nie za bardzo mam o czym pisać, samopoczucie jakieś bleee i w ogóle kupa jakaś. Mama moja miała do mnie przyjechać i jakoś cisza. Mamuśka to w ogóle jakaś dziwna się zrobiła jak owdowiała. Kiedyś to była kobieta z ikrą. Mama miała wzrost ok. 150 cm i 46 kg żywej wagi. Do tego oryginalną południową urodę, śniadą cerę (co jak pierwsze słońce zobaczy w kwietniu to do października chodzi opalona) i charakter chłopczycy. Laska jednym słowem. Jak przeszła na emeryturę to przyjeżdżała do mnie w poniedziałek i wracała do domu w piątek. Zajmowała się dziećmi i było fajnie. Miała jakiś cel a ja spokojną głowę w pracy. Tato też nie narzekał, bo był domatorem i nawet lubił sam w domciu być. Czasami też oczywiście przyjeżdżali razem, bo i tacie coś do roboty wynajdowaliśmy, jak to przy budującym się od 10 lat domu. Bardziej żeby czuł sie potrzebny i nie siedział sam w domu. Wszystko się zmieniło gdy tato zachorował. Rak płuc. Wtedy mama juz do mnie nie przyjeżdzała tylko zajmowała się ojcem. Na te wszystkie chemioterapie i naświetlania 3x w tygodniu dojeżdżali do AM w Gdańsku. Półtora roku walki z wiatrakami. Tato zmarł ostatnieg dnia maja 3 lata temu. Byłam wtedy w 2 m-cu ciąży. Mama straciła cel, przestała być potrzebna. Tato nie żył a ja siedziałam na zwolnieniu w domu, więc do dzieci tez nie musiała przyjeżdżać. Przytyła 20 kilo, postarzała się, przestała o siebie dbać. Nie chce jej sie do mnie przyjeżdżać bo, jak powiada, nie ma co robic. U siebie to chociaż z sąsiadkami pogada (faktycznie same wdowy prawie). Przejęła sposób życia mojego ojca. Raz na pół roku uda mi się ją namówić, żeby przyjechała na kilka dni, bo się dzieci dopominają babci. Najlepiej byłoby, żeby ją przywieźć ale ja jestem bez samochodu jak mój mąż jest w pracy a znów od autobusu nie jest tak daleko, bo kilometr zaledwie. Problem w tym, że babci po tym jak jej się przytyło, ciężko się ruszać. Od czasu do czasu jednak spacerek dobrzej jej zrobi. Chciałabym jakoś mamę zreaktywować, żeby do ludzi gdzieś poszła ale jakoś nie potrafię. Nie potrafię z mamą rozmawiać tak otwarcie i nakazywać jej coś tam (z góry wiem jaka będzie odpowiedź), taka różnica pokoleń. Mam wrażenie,że mama poddała się i myśli, że nic przyjemnego nie może jej już spotkać a ma dopiero 65 lat. Gdyby miała motywację to i zadbałaby o siebie. Taka to moja mama - zupełnie inna niz ja. Kiedys Wam o tym napisze.
  • enigmaa

    enigmaa

    26 listopada 2008, 21:12

    sanatorium dobra myśl. A może wspólny wyjazd w ferie lub na weekend? Albo powiedz,żeby przyjechała to pomoże Ci prasować bo Ci ręce puchną od tego gorąca :) albo w kręgosłupie strzyka .A jak przyejdzie to umów wcześniej jakąś sąsiadkę odpowiednią,żeby wpadła .Może przypadną sobie do gustu...

  • asialee

    asialee

    25 listopada 2008, 15:25

    smutna ta Twoja historyjka ale wydaje mi się że to jest Twoja mama i kazać czy zakazać czegoś masz jej prawo przecież się o nią martwisz namów ja na sanatorium dobrze jej to zrobi i pozna nowych ludzi życzę powodzenia pozdrawiam