Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
29/11/2008


Ja to jakaś nienormalna jestem. Za oknami buro i ponuro, że tylko usiąść i płakać a we mnie energia aż buzuje.
Pokłoniłam się nisko i pięknie przeprosiłam mojego orbitreka. Wybaczył, więc na niego wsiadłam. Włączyła sobie wesołą muzykę i w jej rytm zaczęłam kręcić. Najwpierw podniosły się tumany kurzu ale po chwili opadły. Te co połknęłam to wykaszlałam. Kręcę, sobie tak i podśpiewuję, aż minęło 21 minut. Mój dotychczasowy jednorazowy rekord wynosił 13 min. więc się zdziwiłam.
Teraz czuję się wspaniale, podniósł mi się poziom endorfin więc śpiewać będę do wieczora  a jutro przyjeżdża mój mężulek. Tez będzie fajnie.
Dziwne to wszystko, bo jak chudłam sobie spokojnie to w ogóle nie miałam siły, żeby ruszyć się z miejsca i z obrzydzeniem patrzyłam na moje sprzęty do ćwiczenia.

Waga niestety poszła ciut w górę, więc zmieniłam na pasku, bo przeciez kogo ja mam oszukiwać, Was?
Czysta hipokryzja. Nie zniechęca mnie to, bynajmniej.
Miłego łikendu i dietetycznego Wam życzę.