Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czy kupowanie na wyprzedażach się opłaca? +
bilans dnia



Poświąteczne wyprzedaże sprawiają mi ból.
Ale od początku. Moja frustracja rozpoczęła się wczoraj, kiedy weszłam do jednego z centrów handlowych zachęcona wszechobecnymi reklamami informującymi o niebotycznych przecenach. Niby wiedziałam z czym to się je, ale jak to mówią: dopóki nie przekonasz się sam... Walka o łupy, kolejki do wejścia, tłumy, tłumy i raz jeszcze tłumy. Odpuściłam po 3 sklepie. I serce mi krwawi, bo jako PR-owiec wiem, że dla sprzedawców to niekoniecznie okres "przecen", ale wzmożonych zysków. 

Ceny przed wyprzedażami są sprytnie zmieniane i zawyżane. Tym sposobem sukienka, która wcześniej kosztowała 169 zł, nagle kosztuje: 199 zł  169 zł! Poza tym klient, który przychodzi do sklepu zwabiony wyprzedażą często kupuje coś, co przecenione nie jest - bo przecież tyle zaoszczędził na promocji! Koniec końców zostawia w sklepie więcej, niż wydałby normalnie. A sprzedawcy zacierają ręce. Bo nie tylko poprawiają wyniki sprzedaży na zakończenie roku, ale w rezultacie nieźle na naszej naiwności zarabiają. 

Co więcej produkty ustawiane są w taki sposób, byśmy przeszli przez cały sklep i broń Boże nie ominęli niczego, co się w nim znajduje! (tzw. merchandising). Nawet skarpetek - przecież i one zwiększą rachunek o kilka złociszy. Koniec końców klient, który poświęci swój czas i pieniądze, by dotrzeć do centrum handlowego w dniu wyprzedaży i tak COŚ kupi, by nie wrócić do domu z pustymi rękoma. Nawet jeżeli spocznie na wieki wieków na dnie jego szafy... 

Niby wszyscy to wiemy. Powiedzcie mi więc, skąd te tłumy? Przecież powszechnie wiadomo, że jesteśmy oszukiwani przez sprzedawców - zawsze, wszędzie, na każdym kroku. Wystarczy napisać WYPRZEDAŻ - klienci i tak przyjdą :-) 

To takie moje małe przemyślenie na dziś. I z nim Was pozostawiam :)

A co do mojej diety. Byłam dziś na siłowni i czuję się po niej fantastycznie! 
- 10 min. stepper
- 10 min. orbitrek (łaaapy mnie bolą!)
- 10 min bieżnia
- 30 minut ćwiczeń siłowych

Śniadanie: owsianka z mandarynkami (ok. 300 kcal)
II Śniadanie: jabłko (ok. 100 kcal)
Obiadokolacja (niestety nie starczyło mi dziś czasu, by oddzielić te dwa posiłki): grillowany filet z kurczaka, świeży szpinak, pół pomidora, kilka różyczek kalafiora, kawałek czerwonej papryki ( ok. 340 kcal)

W sumie: 740 kcal - wiem, że zdecydowanie za mało, ale jutro się zrehabilituję!


Miłego wieczoru!
  • BySkinnyMyDream

    BySkinnyMyDream

    29 grudnia 2013, 02:04

    Ćwiczenia super :) A bilans też bardzo ładny,tylko troszkę za mało...ale bardzo zdrowo :D Pozdrawiam,Powodzenia ;)