Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Hmmm, to znowu ja?


Jestem stuprocentowo przekonana, że nie potrafię jeść jak normalny człowiek. Poprzednio przyszłam tutaj z 72 kg na liczniku, udało mi się ładnie zejść do 65 kg. Później trochę straciłam motywację (coś w stylu "nie jest źle, już dobrze wyglądam, może pora trochę odpuścić"). Utrzymałam całkiem długo, bo prawie rok ważyłam mniej więcej tyle samo. Miałam plan żeby znowu zacząć, zejść do wymarzonej "5" z przodu, ale życie potoczyło się trochę inaczej. Przeprowadziłam się do dużego miasta, razem z moim kochanym mężczyzną. No i cóż, oboje lubimy jeść dobre rzeczy. I tak siedzę teraz rok później, cięższa o 15 (!!!) kilogramów i zastanawiam się, co poszło nie tak? Ale... Tak właściwie wcale nie muszę się zastanawiać, jak można było nie przytyć z takim trybem życia xD Zeszły rok był cudowny, szczęśliwy, poprawiłam w swoim życiu naprawdę wiele rzeczy. Znalazłam dobrą pracę, wróciłam na studia, fajne mieszkanie, i tak dalej. Wymieniać mogę praktycznie bez końca. Tylko cóż, przy braku czasu moja aktywność fizyczna wynosiła zero, a żarcie było pyszne. I tak to się właśnie stało.

Co mogę zrobić? A no zacząć od nowa. Właściwie już zaczęłam, ponad miesiąc chodzę na siłownię/fitness dwa razy w tygodniu (chciałabym częściej, ale na razie chcę żeby chociaż ta aktywność mi się zakorzeniła), w tym roku również staraliśmy się jak najczęściej robić sobie wycieczki w góry (moje kochane), także jest lepiej. Dieta? Od wtorku trzymam się dzielnie. Ale jest dopiero piątek, może nie będę jeszcze mówić "hop" :) Właściwie od początku sierpnia staram się jakoś trzymać, ale nie liczyłam kalorii, a to chyba dla mnie klucz do sukcesu. Teraz zaczęłam, zobaczymy jak będzie :)

Jadłospis na dzisiaj:

Śniadanie: dwie kiełbaski + jajko sadzone

W pracy: gołąbek bez zawijania + pomidor + ogórek konserwowy

Obiad/Kolacja: bigos

Jeżeli wieczorem będę jeszcze głodna, to coś tam się podepchnie. Do tego duuuża ilość wody :)

Życzcie mi powodzenia! Pozdrawiam :)