Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Muzyka, astronomia, joga. Co skłoniło mnie do odchudzania? Zbyt duża ilość kilogramów :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1050
Komentarzy: 11
Założony: 10 maja 2016
Ostatni wpis: 21 września 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dzastice

kobieta, 32 lat, Wrocław

167 cm, 81.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

21 września 2018 , Komentarze (1)

Jestem stuprocentowo przekonana, że nie potrafię jeść jak normalny człowiek. Poprzednio przyszłam tutaj z 72 kg na liczniku, udało mi się ładnie zejść do 65 kg. Później trochę straciłam motywację (coś w stylu "nie jest źle, już dobrze wyglądam, może pora trochę odpuścić"). Utrzymałam całkiem długo, bo prawie rok ważyłam mniej więcej tyle samo. Miałam plan żeby znowu zacząć, zejść do wymarzonej "5" z przodu, ale życie potoczyło się trochę inaczej. Przeprowadziłam się do dużego miasta, razem z moim kochanym mężczyzną. No i cóż, oboje lubimy jeść dobre rzeczy. I tak siedzę teraz rok później, cięższa o 15 (!!!) kilogramów i zastanawiam się, co poszło nie tak? Ale... Tak właściwie wcale nie muszę się zastanawiać, jak można było nie przytyć z takim trybem życia xD Zeszły rok był cudowny, szczęśliwy, poprawiłam w swoim życiu naprawdę wiele rzeczy. Znalazłam dobrą pracę, wróciłam na studia, fajne mieszkanie, i tak dalej. Wymieniać mogę praktycznie bez końca. Tylko cóż, przy braku czasu moja aktywność fizyczna wynosiła zero, a żarcie było pyszne. I tak to się właśnie stało.

Co mogę zrobić? A no zacząć od nowa. Właściwie już zaczęłam, ponad miesiąc chodzę na siłownię/fitness dwa razy w tygodniu (chciałabym częściej, ale na razie chcę żeby chociaż ta aktywność mi się zakorzeniła), w tym roku również staraliśmy się jak najczęściej robić sobie wycieczki w góry (moje kochane), także jest lepiej. Dieta? Od wtorku trzymam się dzielnie. Ale jest dopiero piątek, może nie będę jeszcze mówić "hop" :) Właściwie od początku sierpnia staram się jakoś trzymać, ale nie liczyłam kalorii, a to chyba dla mnie klucz do sukcesu. Teraz zaczęłam, zobaczymy jak będzie :)

Jadłospis na dzisiaj:

Śniadanie: dwie kiełbaski + jajko sadzone

W pracy: gołąbek bez zawijania + pomidor + ogórek konserwowy

Obiad/Kolacja: bigos

Jeżeli wieczorem będę jeszcze głodna, to coś tam się podepchnie. Do tego duuuża ilość wody :)

Życzcie mi powodzenia! Pozdrawiam :)

23 maja 2016 , Komentarze (1)

Hej!

Dawno mnie tu nie było. Trochę się działo i w pracy i w życiu, jakoś nie miałam czasu żeby coś naskrobać. Jeśli chodzi o dietę, to cały tydzień byłam grzeczna! Oprócz niedzieli, ale zaraz do tego dojdę... ;)

Ogólnie to po dwóch tygodniach diety postanowiłam odstawić liczenie kalorii. Mniej więcej znam wielkości porcji, które powinnam jeść, będę ważyła tylko jakieś "wątpliwe" dla mnie produkty. Raz na jakiś czas się oczywiście skontroluję, ale póki waga będzie spadała/obwody będą leciały, wszystko powinno być ok. 

Całkiem aktywny tydzień miałam. Codziennie wieczorkiem znajdowałam czas na ćwiczenia i yogę. Niestety nie było pogody na rower, ale dzisiaj patrzę, że chyba ładnie się zapowiada. 

A teraz ta nieszczęsna niedziela. A wszystko przez to, że w sobotę zostałam namówiona na "drinka". No niestety, ale na diecie moja tolerancja alkoholowa wynosi mniej niż zero. Po trzech drinkach w niedzielę rano miałam takiego kaca, że to jest porażka. A na 10 musiałam być na próbie mojego zespołu. Ogólnie to ja mam bardzo dziwne kace, większość ludzi musi uważać z jedzeniem, a ja wręcz przeciwnie, tylko bym jadła. Przed wyjazdem zjadłam duży jogurt naturalny, kawałek ciasta z truskawkami i banana. Później kupiłam sobie loda (którego połowę wywaliłam, bo mnie zasłodził), mus jabłkowo-truskawkowy, sok pomarańczowy, zielonego "kubusia" i kefir. Na próbie się ze mnie śmiali, że cały sklep wykupiłam. Wracając kupiłam sobie drugiego loda. Później jeszcze zeżarłam kinder bueno i kanapkę z subwaya. A, i jeszcze wypiłam dwa piwa. Masakra :D Ale nie ma co się przejmować, dzisiaj znowu dieta i grzecznie. No i postanowienie - nie tykać alkoholu, bo znowu mi się włączy odkurzacz.

Pozdrawiam! :)

18 maja 2016 , Komentarze (2)

Ten tydzień to po prostu porażka pod względem pracy. Nic się nie dzieje. A wczoraj to już całkiem, od 10 do 15 nie było prądu, a później zepsuł mi się komputer. Dalej nie działa. Informatyk dopiero około 12 przyjdzie, także no... a w mojej pracy bez komputera jak bez ręki, równie dobrze mogłabym siedzieć w domu. Dodatkowo 16,5 stopnia w biurze, co za warunki pracy ;D 

Za ilość jedzenia znowu dostanę po tyłku, ale co tam, trzeba być szczerym wobec siebie i świata :)

Poniedziałek: 950kcal... Śniadanie: jajecznica + pomidor, Obiad: serek wiejski, Kolacja: warzywa z mięsem w śmietanie. I dużo wody ;)

Z rana poszłam się przebiec. Cały dzień miałam taką energię, że chyba zacznę to robić częściej :)

Wtorek: 1128kcal. Śniadanie: jajecznica + pomidor, Obiad: serek wiejski, Kolacja: kurczak z warzywami. Woda - 4,5 litra.

Po pracy zrobiłam sobie fajny trening. Nieźle dał mi w kość, ale znowu, niby zmęczona, obolała, a energią mogłabym obdzielić ze cztery osoby ;) 

Dziewczyny! Naprawdę nie chodzę głodna! Nie jestem zmęczona! Mam mnóstwo energii! Kalorycznie wychodzi nie dużo, ale objętościowo to naprawdę sporo jedzenia. Staram się jeść więcej, ale na ten moment taka ilość jedzenia mi odpowiada. I to jest na mojej diecie naprawdę normalne, bo za pierwszym podejściem miałam dokładnie tak samo. A po jakimś czasie kalorie ustabilizowały się na poziomie 1400-1500kcal. I tak będzie i teraz, spokojnie. ;)

Pozdrawiam! :)

16 maja 2016 , Komentarze (3)

Dzisiaj na liczniku 69,3kg. ;) Niestety weekend należał do tych leniuszkowatych i tyłka z kanapy za bardzo nie ruszałam. No ale zajęta byłam, niech będzie, że sobie wybaczam. 

Sobota: 1010kcal (maaało, wiem) Śniadanie: dwie parówki + ketchup + majonez, "Obiad": jogurt naturalny + jogurt grecki, Kolacja: bigos. Woda? Około 4,5 litra.

Niedziela: 1007kcal (nie komentuję) Śniadanie: twarożek ze szczypiorkiem, Obiad: rosół <3, Kolacja: kotlet schabowy bez panierki + pomidor + jogurt naturalny. Woda - dużo, nie liczyłam butelek :D

A rano skorzystałam w końcu z tego, że budzę się dzień w dzień o piątej rano i poszłam biegać. Słaba kondycja, oj słaba. Ale spoko, zaczęłam program Zero to 10K, już od dłuższego czasu się zbierałam do biegania, ale jakoś nigdy nie mogłam zacząć. Może stare, sprawdzone "od poniedziałku" będzie skuteczne? :) W każdym razie fajnie się czuję, taka spełniona, haha :D

A wieczorem może na rower?

Pozdrawiam! :)

14 maja 2016 , Komentarze (2)

Hej!

Dzisiaj rano na wadze 69,7kg :) Także tak jak myślałam - poświąteczny (i poimprezowy) przyrost wagi nie był niczym innym tylko wodą. A ta bardzo szybko ucieka na mojej diecie. ;) Teraz czekam na dalszy spadek tłuszczyku. Może to i trochę lepsze podejście niż zrzucenie całego balastu na raz? Może takie dawanie sobie czasu na utrzymanie wagi będzie bardziej skuteczne z perspektywy czasu? No zobaczymy. Na razie jest ok, chociaż przed chwilą chwyciła mnie niezła ochota na słodycze. Ale nie. Chwila przyjemności, a później bym żałowała.

W czwartek zjadłam 1079 kcal. Śniadanie: jajecznica z masłem i szczypiorkiem + pomidor, Obiad: serek wiejski, Kolacja: kurczak z warzywami po włosku. Woda: jakieś 4,5 litra.

No i dwie godzinki rowerem. :) 

Piątek - 1186 kcal. Śniadanie: twarożek, Obiad: serek wiejski, Kolacja: sałatka ze szpinaku, ogórka, pomidora, jajka na twardo i mięsa mielonego z indyka z jogurtem greckim. Pycha! I oczywiście 4 litry wody.

Aktywność fizyczna - zero ;( ale dzisiaj nadrobię.

Generalnie to może tylko myślenie życzeniowe, ale wydaje mi się, że teraz wyglądam lepiej niż kiedy odchudzałam się za pierwszym razem przy tej wadze. Myślałam, że to może dzięki ćwiczeniom, bo w zimie dwa miesiące chodziłam na siłownię, ale w sumie to wtedy też ćwiczyłam. Oj tam, nie będę narzekać. ;)

Pozdrawiam! :)

12 maja 2016 , Skomentuj

Hej! Dzisiaj już czwartek, także powoli zaczynam żyć weekendem :) Ten będzie wyjątkowy - pierwszy raz od paru miesięcy nie mam zamiaru wypić ani kropli alkoholu. Teoretycznie mocne alkohole, takie jak wódka czy whisky są na tej diecie dozwolone, ale po co marnować cenne kalorie? 

A odnosząc się do kalorii i ich ilości - we wtorek było lepiej :) Spożyłam 1164kcal, nadal mniej niż zakładam, ale już troszkę więcej. Śniadanie: jajecznica z masłem i szczypiorkiem + pomidor, "Obiad": serek wiejski, Kolacja: Szpinak z masłem orzechowym, suszonymi pomidorami i kurczakiem. Wypiłam około 4 litrów wody. 

Po pracy poszłam na rower, zeszło się około 1,5 godziny, także całkiem nieźle. Wieczorkiem pokręciłam też hula-hop, około 10 minut i zrobiłam 10minutowy trening na pośladki z Mel B. Lubię tą kobietę :D

Wczoraj zeżarłam 1127kcal. Śniadanie: jajecznica z masłem + pomidor, "Obiad": serek wiejski, Kolacja: mięso z indyka + warzywa na patelnię. Plus około 4 litrów wody.

Późno wróciłam do domu, także nie zdążyłam zrobić pełnego treningu, ale wpasowałam 15 minut hula hop i 10 minut z Mel B na pośladki.

Samopoczucie? Jak zwykle najlepsze ;)

Pozdrawiam!

10 maja 2016 , Komentarze (2)

Cześć!

Może na początek się przedstawię, mam na imię Klaudia i mam 24 lata. Aktualnie jest troszkę zbyt dużo mnie, głównie przez siedzący tryb życia, więc postanowiłam coś tam zgubić. Staram się obierać realne cele, ale nikt nie zabroni mi marzyć o 68kg do końca miesiąca :) Zostało tylko trzy tygodnie, więc troszkę w to wątpię, ale kto wie, może się uda?

Co robię? Stosuję moją sprawdzoną dietę, niskowęglowodanową. Dwa lata temu bardzo łatwo schudłam na niej 31kg w 7 miesięcy, więc myślę, że to najlepsza opcja. Zaczęłam na poważnie "od poniedziałku", ale już od początku miesiąca powoli zaczynałam się oswajać z myślą o zerowym spożyciu słodyczy, piwa i chipsów. Piję jak najwięcej wody, już nawet nie liczę jej w szklankach, tylko w butelkach półtora litrowych. Dwie butelki to takie moje minimum. 

Do tego wszystkiego dokładam oczywiście aktywność fizyczną, bo przy moim podstawowym spożyciu energii, które kształtuje się na poziomie 1600kcal dziennie, bardzo łatwo jest zjeść za dużo. Wczoraj na przykład zrobiłam około 40-minutowy trening siłowy. Dzisiaj planuję jakieś cardio, jeszcze nie wiem czy wybiorę rower, bieganie czy po prostu orbitrek.

Prowadzę także na bieżąco dziennik odżywiania na myfitnesspal, przy okazji będę wrzucała jadłospis tutaj. Tak ze wczoraj:

Śniadanie: dwa jajka sadzone na maśle + pomidor

"Obiad" w pracy: serek wiejski

Kolacja: kurczak + warzywa orientalne na patelnię + sałatka ze szpinaku i pomidorów z jogurtem naturalnym

Woda: około 4,5 litra

Według myfitnesspal zjadłam 809kcal. Maaaało, ale uwierzcie, kolację musiałam dosłownie wpychać w siebie, bo już miejsca nie miałam. Z doświadczenia wiem, że takie ilości kalorii są w miarę normalne na tej diecie na początku, przynajmniej dla mnie. Za pierwszym razem też przez jakieś dwa tygodnie się bujałam na takiej ilości jedzenia, później jakoś się nauczyłam jeść więcej i moje spożycie kształtowało się na poziomie około 1300kcal. I taki cel mam teraz :)

Życzę miłego dnia! ;)