Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
czarna dziura


No i stało się!  Praca wchłonęła mnie, jak czarna dziura. Nerwowo jest, w niedoczasie i stresie. 4 godziny snu na dobę.  Cierpią  oczywiście noworoczne postanowienia. Dieta po łebkach, ćwiczenia byle jak. Nie chudnę jakoś, ale efekt jest bo koleżanka w pracy powiedziała, że chyba schudłam ostatnio jakieś 5 kg!!! Wow!! A tu zaledwie niecały kilogram. Myślę sobie, że ćwiczenia robią swoje. To i owo się podniosło, tamto się wchłonęło, he, he... no i mamy efekt. Oby tylko ostatnie zawirowania nie spowodowały, że to co się wchłonęło wysunie łeb i znowu pokaże się w całej okazałości. Zawsze największa bida jest z tym, że czas dla siebie trzeba wyrywać z paszczy bestii...buahaha :) :0 :) kto tam z tym smokiem walczył? Chyba św, Jerzy... ale ja się raczej czuję jak Don Kichot.  Bestia ciągle w natarciu, a Dulcynea bardzo daleko... ahahaha.  Tak odreagowuję stres... i kawę chyba.... :)   brzuch mnie boli już od śmiechu... :) :) :) :)