Witajcie Kochani,
nie pisałam jakiś czas, bo musiałam sobie wszystko uporządkować i wypracować rytm - połączyć dietę z ćwiczeniami, trzymać dom w jako takim porządku i nie miotać się między pracą a życiem prywatnym. Udało się - tak myślę. Dobra organizajca - moja pięta achillesowa do tej pory - wymaga jednak ciągłej uwagi, koncentracji i nie odpuszczania sobie. Jak z resztą większość spraw w życiu. Poczucie zadowolenia - bezcenne i wzrasta ;)) , a nawet udaje mi się usiąść spokojnie np. ze szklanką ciepłej wody z imbirem i poczytać - wcześniej wyrywałam każde pięć minut, żeby tylko chociać parę stron przeczytać. Teraz mam "kącik" z książką :)
Diety udaje mi się przestrzegać, na ćwiczenia też jest czas, chociaż jeszcze pracuję nad regularnością. "Dywaników" nie zdradzam, a jakże, dalej też maszeruję po parku, bo b. ważny jest dla mnie ruch na świeżym powietrzu, ale włączyłam również do planu ćwiczeniowego klub fitness. Na razie dorywczo, kiedy uda mi się zdobyć kartę - od stycznia będę miała już własną, zamówiłam też dla córki i już się nie mogę doczekać tych wspólnych wypadów "mama i córka" - pewnie, że nie codziennie i nie zawsze razem, ale to dla mnie b. ważne, żebyśmy coś razem robiły - uważam to za mój osobisty sukces,że mam taki cudowny kontakt z dzieckiem - po wielu b. ciężkich latach (raczej z zewnętrznymi okolicznościami, nie między nami, ale nie chcę tu o tym pisać, rozliczyłam się już z tamtym okresem), które zdecydowanie mogły wpłynąć b. negatywnie na nas obie. Cudownie jest patrzeć, jak dziecko stawia pierwsze kroki, zaczyna mówić, osiąga pierwsze sukcesy, ale dorosłe dziecko, może nas równie pięknie zaskakiwać i ja się ciągle nie mogę nadziwić, jakim cudem jest nowe życie.
A to mój niedawny zakup - w czasie marszów po parku szybko się odwadniam a zabieranie butelki z wodą jest trochę problematyczne. Szukałam czegoś małego, płaskiego, i żeby za bardzo nie "chlupotało" i znalazłam takie malutkie cudo :) - bidoniki, które można przyczepić do paska, a jak się ktoś uprze, to nawet włożyć do kieszeni.
A w sprawach "medycznych" - cóż wydaje się , że jest trrochę lepiej w jednych kewstiach, ale w drugich alarmy się pouruchamiały. Cukier skoczył bardzo, hormony do omówienia - nie mam pojęcia co, bo nie potrafię zinterpretować wyników - 02.12 mam umówioną wizytę, więc się dowiem, o co chodzi. Reszta albo w normie, albo nieduży spadek, chociaż jeszcze na czerwono.
Od wczoraj stosuję kurację cytrynową doktora Tombaka - oczyszcza między innym z nadmiaru kwasu moczowego i daje wiele innych korzyści, ale nie będę streszczać książki ;). Na razie profilaktyczną, bo nie mogę sobie wyobrazić jeszcze wypicia soku z 200 cytryn w ciągu 12 dni! W profilaktycznej pijemy sok z 30 cytryn w ciągu 10 dni. Wczoraj 1 cytrynka, dzisiaj 2, jutro 3 i tak do pięciu, a potem w dól. Na razie bez problemu. Poniżej mój "cytrusowy" zestaw - wyciskacz kupiłam jakiś czas temu, po tym jak popsuł mi się poprzedni, mniejszy. Opłacało się zainwestować :) A cytrynki, pomarańczki, mandarynki porazkładane w różnych kątkach cieszą oko i b. pozytywnie wpływają na samopoczucie :)
Miłego dnia :)))
iw-nowa
29 listopada 2015, 16:24Bardzo mi się podobają Twoje bidonki, picie podczas biegania czy nawet dłuższych spacerów jest podstawą, więc na pewno się przydadzą. I fajny wyciskacz. Ja się męczę na takim ręcznym. Ale Twój mi się podoba, może taki sobie kiedyś też sprawię. :)
e1272
2 grudnia 2015, 11:16Bidonki i wyciskacz się świetnie sprawdzają. Szklanka soku to dosłownie chwilka i z myciem nie ma problemu, szybko i bezboleśnie ;))
megiagnes
26 listopada 2015, 20:55Aż ślinotoku dostałam od czytania o tych cytrynach ;)
e1272
27 listopada 2015, 10:49Też byłam w szoku, ale to bardzo prosty i tani sposób - również na jesienne przeziębienia, a podobno też odmładza :))
Sadpotato
26 listopada 2015, 13:23No to szkorbutu na pewno nie dostaniesz :D
e1272
27 listopada 2015, 10:36Hi, hi - samo zdrowie ;)))
saphira1
26 listopada 2015, 13:18hmmm ciekawa ta cytrynkowa terapia, gratuluję dobrych relacji z córcią. Fajna sprawa taki malutki bidon. Pozdrawiam :)
e1272
27 listopada 2015, 10:36Teraz jest właśnie dobra pora na taką terapię, bo cytrusy są dojrzałe i delikatniejsze w smaku. Córa też biega i dla niej jest jeden bidonik ;) Pozdrowienia :)