Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
2 i 3 dzień / spadki centymetrów i oberwanie
chmury...


Miało być 100% motywacji i 200% aktywności ... Tymczasem nadszedł deszcz... Nie, to nie był deszcz.. To był POTOP ! 4 godziny nieprzerwanej burzy i bardzo ulewnego deszczu. Ulice płynęły, studzienki nie nadążały odprowadzać wody.... Miałam ambitny plan jakiegoś marszu przez godzine, później dywanówki, mel B, może jakieś ośmiominutówki... Jak się skończyło ? Tak jak nie powinno.. Cały wieczór chodzenie od kąta do kąta, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Jestem wyczulona na zmiany pogody i kiepsko na mnie wpływa taka aura. Spać nie mogłam do 3, dziś o 10 ledwo zeszłam z łózka, nogi jak z waty, usypiam na siedząco (ziew). Pogoda się zepsuła okrutnie po wczorajszym, dziś jest szaro i mokro i kawa nawet sobie z tym nie radzi..(spi) Pocieszające jest, że chociaz dietę trzymam (salatka). Dzisiaj,  mimo że jeszcze nie wiem jak, muszę się jakoś zmobilizować i wyjść w tą szarą odchłań poruszać zadem na świeżym (uhmmm...) powietrzu  ! No masakra kompletna. Jakoś muszę sie przełamać.. 

  • Chcemy mniej cellulitu ? CHCEMY !
  • Chcemy jędrne ciało ? CHCEMY !
  • Nie chcemy boczków i fałdek ? NIEE ! 
  • Co musimy rozbić ? ĆWICZYĆ ! 

No jakoś chyba nie pomogło ale może jak to powtórze 10 razy to mnie to zaniesie do drzwi wyjściowych ? :D 

Wracając do trzymania diety menu z wczoraj i dziś : 

Wczoraj

Śniadanie : bułka razowa z wedliną chudą, serek wiejski, pomidory

II śniadanie : jabłko z jogurtem naturalnym i cynamonem

Obiad : 50g ryżu, 150 g piersi z kurczaka, trochę fasoli bialej i czerownej

Podwieczorek  : Activia 

Kolacja: 1/2 bułki razowej z chudą wędliną, chudy twaróg

RAZEM : 1350 KCAL

Dziś :

Śniadanie (późno...) : bułka razowa, wędlina, serek wiejski, warzywa (standard, wiem)

II sniadanie : jogurt, banan średni, truskawki

Obiad : 50 g ryżu, kurczak, brokuły, kalafior, marchewka

Podwieczorek/kolacja : twaróg, oliwki, warzywa, sałata, bulka razowa

Postaram się o ten 5 posiłek ale nie wiem czy się wyrobię przez późnie śniadanie... 

Nie mam wagi w mieście w którym studiuje, a kupować nie chcę, bo później tylko problem z kolejną rzeczą do wywiezienia do domu po roku akademickim... Ważyć mogę się tylko jak przyjadę do rodziców, dlatego przyjęłam obwody za główny wyznacznik spadku. Powodem jest też to, że nie tyle zależy mi na wadze, co na wyglądzie (czyli obwody i jędrność). Mniej więcej raz na tydzień się zmierzę i bedzie jasność jak się wywiazałam z tygodniowych postanowień (swiety). Pytanie do Was : jak u Was spadają cm ? W jakim tempie i jak się ma do tego spadek kilogramów ? 

Czekam na odpowiedzi :) 

 
  • NormaJeane

    NormaJeane

    28 maja 2014, 14:32

    Mnie też wkurzyła ta pogoda, miałam identyczny plan ale na dzisiaj... chyba nic z tego nie bedzie :(

    • edyska91

      edyska91

      28 maja 2014, 14:39

      u mnie już nie pada choć jest szaro i mokro. zapowiadają, że ma się trochę przejaśniać do wieczora tu i tam także może jeszcze nie wszystko stracone ;)