Goście u mnie, ja w gościach, rozepchany żołądek i słodycze czyli zaprzeczenie jakiejkolwiek diety. Goście byli "zagramaniczni" więc nakarmić wypadało po polsku. Była okazja pozbyć się z zamrażarki szyneczki z daniela. Duszona w czerwonym winie z jarzynami, jałowcem i rozmarynem. Pyszna wyszła a i wrażenie na gościach zrobiłam odpowiednie. W prezencie dostałam kijki - spokojnie wiszą w przedpokoju.
Potem ja pojechałam na Podlasie. Uwielbiam tamtejszą zieleń łąk na każdym kroku. I te cudne wspomnienia z kolejnych wakacji przez całe dzieciństwo. Przed domem, dawniej mojej babci, rośnie leszczyna. Teraz orzechy są najlepsze, a jestem potwór orzechowy. Efekt maratonu obżarstwa jest oczywisty. W jesienne ciuchy nie wejdę a w październiku prowadzę szkolenia i biurko baleronów nie zakryje.
B i e r z s i ę b a b o d o r o b o t y !
efka55
25 sierpnia 2012, 18:55Dzięki za otuchę.
elasial
24 sierpnia 2012, 22:48Do października jest dużo czasu .Zacznij zaraz, już dziś idź spać ,żeby lodówka nie mruczała do Ciebie zachecająco.....a od jutra dawaj czadu!!!!! Dasz radę!