Byłam na kijkowaniu Co prawda nie do końca (i nie od początku) zgodnie z planem. Po pierwsze pospałam sobie do 9-tej, a planowałam o 8-ej wyjść. O 10-tej umówiłam się z klientem więc już musiałam poczekać. Oczywiście zapomniał i po moim telefonie zjawił się o 11-tej. W efekcie wyszłam o 11:45 a wróciłam o 13-tej. Intensywność do połowy trasy była przykładna. Nóżki i rączki pracowały, a pot wystąpił na czoło. W połowie drogi zdarzyło się nieszczęście bo spotkałam pierwszego z osobników poniżej, później następne. I kijki już smętnie zwisały, a ręce zajęłam w/w osobnikami. Nóżki nadal dzielnie pracowały i myślę, że można uznać efekt, nawet podwójnie. U mnie nie jadają duszonych grzybów więc, jeśli są zdrowe, mam dodatek do kaszy gryczanej na dwa dni.
Nie zabrałam wody więc wróciłyśmy z Miśką zziajane. Ponad to suni zaczyna dokuczać dysplazja i po tak intensywnym bieganiu wróciła mocno utykając. Muszę pogadać z Agnieszką (psi doktor) bo po Greju zostały jakieś zastrzyki, chyba na stawy. Trzeba jej coś pomóc bo przestania chodzić na tylne łapy.
I jeszcze coś, wczoraj wieczorem ukręciłam na orbitku 230 kcal. Mogę być z siebie zadowolona? Mogę.
ewakatarzyna
18 lipca 2013, 14:58Grzyby już są ??? uwielbiam w każdej postaci :)
mefisto56
14 lipca 2013, 15:43Przerwa w kijkowaniu usprawiedliwiona !!! Ja też bym odłożyła kijki gdybym znalazła takie piękne grzyby. Podaj adres gdzie takie rosną. ?????? Pozdrawiam Krystyna
mania131949
14 lipca 2013, 14:51Super wyczyny!!! A szczególnie te ze zdjęcia przeszkody mi się podobają!!! No i skłony zliczyłaś!!! Ja uwielbiam chodzić na grzyby i zbierać, ale gubię się w lesie i muszę z kimś się wyprawiać!! Moja kumpelka od grzybów ma teraz kłopoty rodzinne, więc nie chodzimy. Podobno w naszych lasach nie ma grzybów!!!