Trochę chłodniej po burzy. Ostra był, nawet Miśka się bała. Ponieważ chłodniej to i orbitrek poszedł dobrze. Znowu ustawiłam 40 min i wyszło 12,1 km i 308kcal. Waga nie drgnęła przez tydzień ale na "dodatkową dietkę" złożyły się lody (0,9 l) i kawałek czekolady i spory kawałek swojskiej suchej kiełbaski. Latem suszę ją na strychu i jak idę wieszać pranie to mi wchodzi w drogę. Jak nie widzę tego wszystkiego to jest OK ale jak zobaczę to ogarnia mnie bezmyślność. Durne babsko. Idę się wykąpać i spać bo jutro ma być u nas grill i coś trzeba przygotować.
Kolejny kwiatek na osłodę - przegorzan
mefisto56
10 sierpnia 2013, 08:53Krzysiu!!! Wszystko jest Ok!!! Przecież te kiełbaski wiecznie tam nie bedą wisiały !!!! Spokojnie i powolutku do celu
gruszkin
10 sierpnia 2013, 08:25Podziwiam cię coraz bardziej za te 40 minut. Ja bym umarła z nudów, nie lubię stać, a nawet chodzić w jednym miejscu. Po pięciu minutach mam dość.
ewakatarzyna
10 sierpnia 2013, 08:14Nie przejmuj się wagą. Moja też długo stała w miejscu, a jak w końcu ruszyła to nawet nie zauważyła wczorajszych gołąbków, ziemniaków i kukurydzy. Jak ćwiczysz na orbitreku ? Ja aeroby. Nudne, ale ładnie spalają.
mania131949
10 sierpnia 2013, 05:49Oj, skąd ja to znam? Moja waga też się zaparła i ani drgnie. Miłego grillowania!!!