W poniedzialek wypuścili nas ze szpitala, w poniedziałek tez pochowalam najukochańszą babcię. Stres zeżarł mnie całkowicie - tak zwana dieta cud. Schudłam prawie 3 kg w tydz ale nie ma sie czym chwalić bo to efekt totalnego nicniejedzenia. Zatem, czeka mnie teraz najtrudniejsze czyli utrzymanie w ryzach powracającego apetytu.
Próbuję się powstrzymać od rzucania na jedzenie i przede wszystkim przywrócic jakąkolwiek aktywność i tak dziś było 50 brzuszków, 50 motylków, 50 przysiadów i 50 wspięć na palce.
Z jedzonkiem odrobine gorzej:
kawałek ciasta z kawą z mlekiem i łyżeczką cukru
kotlet mielony ( bez bulki, z otrębami i siemieniem lnianym) - musiałam tradycyjnie spróbowac efektu
obiad wlaściwy - 2 wyżej wspomniane kotlety, kus kus i mizeria oczywiście z jogurtem
mandarynka
jabłko
parówka
kromla chleba razowego z żółtym serem i pomidorem.
Pora powrócić na zabiegi wyszczuplające i udać sie do Pani dietetyk, by sprawdzić jak "dieta cud" wplynęła na sklad mojego ciała.
ekrol
14 maja 2015, 21:53dzięki, co do szpitala to młodsze dziecię miało ostre obturacyjne zapalenie oskrzeli, zapalenie płuc i krztusiec jak się okazało. Był to niewątpliwie jeden z najtrudniejszych tygodni w moim zyciu, ale jak napisałaś nie da się stresu uniknąć niestety. Dziś na dodatek jadąc do pracy musiałam wezwać pogotowie do mężczyzny który zaslabł zaraz po wyjściu z autobusu (na dodatek znajomego mi człowieka ponieważ pracował swego czasu jako portier w moim biurowcu) więc zła passa trwa...
angelisia69
14 maja 2015, 13:51oj przykro mi z powodu babci :( a w szpitalu cos powaznego bylo?No stres potrafi namieszac,i jest bardzo nie zdrowy,ale czasem ciezko go uniknac niestety :( wazne ze juz wracasz na dobre tory.Powodzenia