.... mija prawie miesiąc diety. Widzę po ubraniach, których została mi garstka, że idę w dobrym kierunku. Nigdy ńie było tych ubrań w giga rozmiarze tak dużo. A to dlatego, że: nie mogłam pogodzić się ze swoją sylwetką i nie chodziłam na zakupy. Nienawidzę mierzenia w sklepowych przymierzalniach, gdyż widzę swoje niedoskonałości w okropnym lustrze. No i chyba brak fajnych krojów przy moim wzroście. Może się tłumaczę? Może? Pewnością jest to, że zaoszczędziłam kasę. Chociaż... ciuchy w minimalistycznych ilościach szybko się starzejà i ciągle wyglądasz tak samo. Sama nie wiem. Mam nadzieję, że Sylwester ( który jest bliźej niż wakacje 2016 ;) ) pokaże, że warto było o siebie zawalczyć. Cieszę się z mojej decyzji o diecie. W głowie panuje spokój. Staram się wspominać tylko te dobre chwile z małżeństwa. Nie drę wspólnych zdjęć. Nie wyrzucam pamiątek. To stanowiło moje życie. Wracam po pracy do mieszkania, w którym cudownie się czuję. Wszystko mam na jednej płaszczyźnie i nie muszę komunikować się rykiem. Mieszkam w centrum i drzwi mojego mieszkania są zawsze otwarte. Mam dzwonek przy drzwiach, którego się nie używa. Na jawie wszystko jest ok, niestety sen przywołuje koszmarne przeżycia.