Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 64 - ślubno-mieszkaniowe rozterki


Witajcie...

ale dziś zimno..... -14 st. C ok. godz. 6.00 
brrr...
wczoraj nic z rolek nie wyszło, panna D. się nabawiła jakiegoś zatrucia czy grypy żołądkowej, że nie dało rady.. niech kobiecina odpocznie trochę....
sama się nie wybrałam, bo jak tylko wróciłam do domu porwał mnie pan I. do siebie..
coraz częściej mówi, że mam się do niego wprowadzić już...
bo on tęskni za mną bardzo jak jestem w swoim domku..
ale czasem się zastanawiam czy tęskni za mną czy za tym, że mu obiadki gotuje ;)
a ja z jednej strony już spakowałabym manatki, a z drugiej strony zostało mi pół roku względnej swobody to może warto to jeszcze wykorzystać... ;)


mam ostatnio dziwne wrażenie, że ten czas bardzo szybko płynie...
chyba czasem zdecydowanie za szybko...i praktycznie codziennie to samo...
no może poza weekendami..
byliśmy w niedziele na drugim spotkaniu nauk przedmałżeńskich
i powiem wam szczerze, że to totalna porażka...
jest na 8 par, na pierwszym spotkaniu ksiądz przez ok. 40 min gadał o prawnych aspektach zawarcia małżeństwa, ale w sumie to ja wszystko miałam na studiach,
więc jakoś mnie to nie ruszało... a w tę niedziele to wam powiek po prostu masakra... przyszła kobieta z poradni małżeńskiej i zaczyna nawijki o prowadzeniu jakiś zeszytów, mierzeniu temperatury, badaniu śluzu.. i gadała to w taki sposób jakby bajki opowiadała... to było tak żenujące, że sama nie wiem co mam myśleć...
specjalnie człowiek przyjeżdża 25 km po to żeby posłuchać jakiejś ściemy przez 40 minut..
jakby nie dało się tego zrobić za jednym razem przez 1,5 godziny..
szkoda czasu.. nic nowego się człowiek nie dowiedział...
tylko tyle, że nikt się nie przyczepi przy formalnościach przedślubnych,
 że swojego człowiek nie wydeptał..
a najbardziej mnie wkurzają jeszcze jakieś beznadziejne spotkania w poradni małżeńskiej podobno razy 3 z kompletnie nawiedzoną kobietą...
jakoś nie mam ochoty rozmawiać o sowich intymnych sprawach z jakąś obcą kobietą..
od tego mam mamę i ginekologa... 
kurcze, ale mnie to wkurza.....
  • kate3377

    kate3377

    7 marca 2012, 10:18

    Poczekaj aż ta obca baba zacznie Was pytać jakie zdanie macie nt. antykoncepcji;)) To dopiero będzie zabawne;))) Trzymaj się, te nauki szybko miną i pozostanie po nich tylko wspomnienie...

  • zosia27samosia

    zosia27samosia

    7 marca 2012, 09:26

    Ja również niedługo wychodzę za mąż ale na szczęście oboje z narzeczonym ukończyliśmy nauki przedmałżeńskie jeszcze w szkołach średnich więc teraz nie musimy uczestniczyć w tej szopce...natomiast ksiądz nam kazał iść do katechetki na spotkanie w planowaniu rodziny (oczywiście za to się płaci!) Idiota!!! Jesteśmy parą od 10 lat, od kilku lat mieszkamy razem, mamy dwuletnią córkę a katechetka ma mnie nauczyć jak zaplanować moje rodzinne życie!!! Słyszał kiedyś ktoś większą bzdurę??? hehe A jeśli chodzi o te nauki przedmałżeńskie to wszyscy nasi znajomi powtarzają że to jeden wielki niewypał, trzeba w tym uczestniczyć cztery razy w cztery kolejne tygodnie! Tak więc współczuję i życzę powodzenia, cierpliwości..... pozdr.:)

  • emidi

    emidi

    7 marca 2012, 09:24

    Tak serio to mi sie nie wydaje, 2 albo 3 dni juz nie byłam w wc i czuej po prostu (+widze) pełne obciązone jelita. Ale żeby ponad pół kg to nie wierze, tylko wtedy nie wiem czy tyje czy co...