Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ufff.... i po świętach...


nie miałam czasu napisać,
a jak już chciałam to mój net głupiał i nic z tego..
więc dziś pokrótce opowiem jak spędziłam święta...

I dzień świąt - pozytywne alleluja..
Po powrocie z kościoła ok. 9 zjedliśmy świąteczne śniadanko - kromka chleba orkiszowego z 2 plasterkami ogórka, papryką konserwową i plastrem szynki święconej, kawałek święconej bułki, jajko, sałatka z rzodkiewki na joghurcie naturalnym.
W ramach obiadu była wcześniejsza kawa.. bo w pierszy dzień nie robimy obiadu.. "dzień lenia" i odpoczynku.. zjadłam 2 z 4 przeznaczonych dla mnie kawałków ciasta... popiłam cappuccino..
ale zaraz po jedzonku pojechaliśmy na rajd rowerowy..
zrobiliśmy chyba z 25 km po leśnych drogach...
wróciliśmy po 3, 5 h godzinach... ale było fajnie..
pogoda może nie cudowna, ale w sam raz na rower..


dolina rzeki Małej Panwi..


rezerwat przyrody "Jeleniok-Mikuliny" - żuraw

kompletnie padnięci rzuciliśmy na kolację..
ciężko było pohamować wilczy apetyt..
ale powoli i brzuszek był zadowolony mimo, że nie full..
ostatkiem sił posprzątałyśmy i poszłam pod wodę...
potem wyrko i film...przy którym zasnęłam..

II dzień świąt - goście, jedzenie i popękane ręce..
Śniadanie było lekkie, bo obiad zapowiadał się dość konkretny..
przyjechał brat z żoną, babcia z dziadkiem..
po przygotowaniach zjadłam rosół z makaronem, 3 kluski z sosem i z roladą z pieczrkami z kapustą kiszoną.. zapiłam kompotem z truskawek..
wiem przesadziałm, ale ja tak rzadko jem obiad świąteczny,
bo rzadko w niedziele w domu jestem..
potem kawa i ciacho, póżniej kolacja,
ale dla mnie była tylko sałatka grecka..
posprzątałyśmy i ok. 21.30 powędrowałam do łózka..
musiałam mocno ręce nasmarować, bo od wody mam już aż popękane..
i znów zasnęłam przy jakimś filmie..

A dziś?? oj nie wiem.. chyba muszę trochę odpocząć..
nic mi się nie chce... jutro ważenie..
dziś wole nie, bo zawał murowany..
oczywiście wracam do dietki.. bo to jeszcze nie koniec..

Życzę Dziewczynki miłego dnia...