Jeszcze tydzień i będę mogła wrócić do porannego basenu. Oczywiście, jeśli lekarz wyrazi zgodę, na co bardzo liczę. Sama dieta to mało. Jak chyba wszyscy oczekuję natychmiastowych i spektakularnych efektów, które nie przychodzą. To pewnie kwestia wielkich, medialnych odchudzeń, które obserwujemy ilekroć celebrytki rodzą potomstwo. I na nic tłumaczenie sobie, że celebrytki nie zapieprzają codziennie do pracy od-do, nie stoją w kolejkach i w osiągnięciu celu typu "-20kg w tydzień" pomaga im trener, osobisty kucharz i siłownia w rezydencji (plus krytyka mediów). Chęć pod tytułem "ona mogła to ja też" przesłania zdrowy rozsądek. A w moim przypadku, świeżo po szpitalu jeszcze trudniej jest się z tym pogodzić, bo na wszelką aktywność muszę czekać, a sportem ekstremalnym staje się spacer do sklepu.
Powinnam się cieszyć, bo i tak nie muszę gotować, a skandalicznie mikroskopijne posiłki czekają na mnie codziennie przed drzwiami. Muszę jednak zmienić dostawcę, bo metoda "jedz to co inni, tylko w małych porcyjkach" jest zupełnie bez sensu. Poprzedni catering wyprawiał cuda kulinarne w ramach kalorycznego reżimu. Ten po prostu tnie porcje niekiedy wręcz tłustych i nie do końca zdrowych dań.
Pozdrawiam Was wszystkie, do których zaglądam i które walczą (a tym, które chwilowo sobie odpuściły mrugam okiem - też tam byłam nie raz;)
m.