Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Przełom


To takie dziwne, walczę z kilogramami od lat, nabawiałam sie kompulsów.  W ciągu dwóch miesięcy ubyło mi jakiś 4,5kg. zaczęłam ćwiczyć systematycznie nie duzo ok. 30min dziennie, nie można powiedzieć ze trzymam jakąś dietę, staram sie mniej jeść,moja zmora były wieczory, brzuch pekał w szwach, nie mogłam spac po nocach wstawałam z zapuchniętą twarza, było mi bez przerwy nie dobrze, nabawiałam sie refluksu zoładka do tego stopnia że bardzo często budze sie w srodku nocy z duszacym kaszlem. Miałam tego dosyć. Nie zmuszam sie do ruchu, bo sprawia mi on taka frajdę jak nic innego. to nie tak ze zaczęłam   sie"zdrowo" odzywiać, to nie tak ze zmieniłam nawyki zywieniowe. Doszłam do takiego momentu, ze dawna ja mi mowi "idz sie nażreć," i ja ide tylko tego obżarstwa nie ma. Otwieram paczke ciastek, zjem jedno,  ciagnie mnie do kuchni, do lodówki, ide, staje przed nia.I zero reakcji. cos mnie pcha , słysze "podszepty", ale napchać sie nie potrafie, tak jak by toczyła sie we mnie walka dwóch osób. tylko  to nie ja walcze. niemalże co dzień jem cos słodkiego, najczesciej  po kolacji, ale to raptem pasek czegolady, czy czekoladowy cukierek. jem i wychodzę. tak po prostu. 

  • roogirl

    roogirl

    7 stycznia 2016, 21:34

    Biedactwo. Wiem jak to jest. Też nie raz słyszałam takie głosy, ale jak się teraz najadam to jakoś nie umiem się jeszcze bardziej napchać jak to niegdyś. Coś mnie powstrzymuje i dobrze, bo kompulsy to nic dobrego. Co do majtek rozumiem cię, też mam pewne upodobania wymuszone przez pewne problemy, że tak się tajemniczo wyrażę.