Po wczorajszym obżarstwie czas na powrót do limitu, by nie zobaczyć siódemki z przodu. To byłaby tragedia nad tragediami (no oki, trochę przesadzam). Powiedzmy jednak szczerze przy takich napadach cel (czyli piątka na początku) oddala się. W sumie mam za swoje, bo przecież to ile jem zależy ode mnie. Nie jest to ta jedna z rzeczy poza naszą kontrolą, a nad prymitywnymi popędami należy panować. Wszak (podobno) po to otrzymaliśmy zdolność myślenia, wole i tym podobne.
Jutro znowu wyjeżdżam, więc i pokusy znikną... Dlaczego znikną? Ponieważ są jeszcze na świecie takie miejsca, gdzie nie ma super i hipermarketów oraz Mc -shita.
Dzisiejszy jadłospis:
I Śniadanie: kawa bez cukru (500ml), chleb razowy żytni bez śliwki (2 kromki), serek wiejski 3% tł. (150g), pomidor (125g), grejpfrut czerwony (150g)
II Śniadanie: Jogobella Light – owoce leśne (150g)
Obiad: kapusta czerwona zasmażana (150g), szynka wieprzowa pieczona (50g)
Podwieczorek: Jogobella Light – pieczone jabłko (150g), marchewka (125g), wafel ryżowy, kawa bez cukru (500ml)
Kolacja: wafle ryżowe (2 sztuki), parówka sojowa wędzona (50g), pasta kanapkowa sojowa a'la paprykarz (40g), brokuły gotowane (175g), kiwi (50g), mandarynka (100g)
RAZEM: 1186 kcal (i oby to już nie uległo zmianie).