Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
[57.] KOLANKO

Kolano ma się lepiej. Profilaktycznie zakładam na czas ćwiczeń (i skakania) opaskę, wszak lepiej dmuchać na zimne...Dzisiaj skakałam w niedawno odkrytym parku. Oczywiście, krążyłam po nim, aż znalazłam ustronne miejsce, w którym i tak zostałam wykryta. Norma, po prostu. Wiem, że nie mam czego się wstydzić, ale jakoś tak dziwnie się czuję..."stara krowa (nie mam nic do tych "mlekodajców" , żeby nie było) na skakance". Może przyjdzie czas kiedy znormalnieję, chociaż wydaje się to awykonalne.

Od jutra wracam do ścisłego przestrzegania diety...muszę jakoś ujarzmić tego żarłoka we mnie, a poza tym waga rośnie, więc...znowu będzie ważenie i liczenie, liczenie i jeszcze raz liczenie. Jak na razie ta metoda była najskuteczniejsza. Limit 1500 kalorii (muszę mieć doładowanie, by nie paść i nie wstać po upadku).

Dzisiejsza aktywność:
- a6w - dzień 16.,
- 60 godzin ćwiczeń innych niż Weider, chociaż...albo powstrzymam się,
- ponad godzinny spacer,
- 1734 podskoki na skakance

i to by było na tyle.