Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
[66.] DIAGNOSTYCZNE ZAPOMNIENIE TYTUŁU I
NADUŻYWANIE EMOTKÓW ;)

Codzienna gimnastyka weszła mi w krwiobieg i potrzebuję jej niczym narkoman swojego narkotyku, by czuć się lepiej...taki cel mi przyświecał, kiedy powracałam do regularnych ćwiczeń i cóż (nieskromnie) napiszę, że zawsze swoje założenia realizuje i osiągam (jeśli na prawdę mi na nich zależy).

Do pełni szczęścia (zadowolenia) brakuje mi jednego, czyli zobaczenia...piątki na przodzie, ale na to jeszcze długo przyjdzie mi czekać. Pocieszające (oraz dające nadzieję) jest jednak to, iż pomimo napadów obżarstwa moja waga spadła...pewniakiem codzienna aktywność oraz budowanie tkanki mięśniowej ma na to wpływ...a to mobilizuje do trzymania obranego kierunku działań.

Słoneczko zachęca do spaceru, więc (jak tylko obejrzę... "Brzydulę") to wynurzę się ze swej norki i po brykam po wrocławskich parkach i ulicach ;) Urlop trwa i jakoś trza sobie zorganizować ten czas...piątek będzie dniem spotkań towarzyskich, sobota też - czyli nudzić to ja się nie będę ;)

Podsumowanie aktywności f, znaczy się fizycznej:
- a6w - dzień 34,
- ponad godzinna gimnastyka na wszystkie partie ciała (nie li tylko brzuch...co by reszta ciała nie poczuła się odrzucona i zaniedbana ;)).
  • Catherine92

    Catherine92

    15 września 2011, 19:47

    Jak ja Ci zazdroszczę, że już tak przywykłaś do ćwiczeń. Mi wciąż brakuje takiego porzadnego kopa,który miała na początku. Twoja praca musi być naprawdę ciekawa :) Pozdrawiam :*

  • rob35

    rob35

    15 września 2011, 14:03

    już chyba w życiu nie zobaczę piątki z przodu na wadze :P Tak, tak - lepiej wyleźć z chałupy na słoneczko niż gnuśnieć przed kompem. Idę z tobą!