Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
[67.] ZNOWU W DRODZE

Po tygodniowym pobycie w domu wracam do Warszawy, by podnieść swoje kwalifikacje zawodowe. Wszystko opłacone, łącznie z hotelem. Po prostu, żyć nie umierać. Jeszcze trochę, a zapomnę jak wygląda me miejsce pracy. Nie pojawiam się tam od ponad dwóch tygodni ;)

Przy okazji, skoro już będę w stolicy, odwiedzę moje siostrzyczki. Chciałam to uczynić w poniedziałek, ale przypomniałam sobie, że jest to "dzień pustyni" i nie ma możliwości kontaktowania się z nimi w tym czasie. Cóż, będzie trzeba odłożyć wizytę do środy...urwę się z zajęć, by dotrzeć na Nieszpory i Eucharystię. 

Początkowo miałam sobie zrobić przerwę w ćwiczeniach, co wiązałoby się z przerwaniem cyklu Weidera na 37. dniu, czyli dzisiaj. Jednakże, doszłam do wniosku, że przecież dam radę wygospodarować z rana (bądź wieczora) godzinkę na gimnastykę...Po co zaprzepaszczać to, co już się osiągnęło?

Może, w końcu, zobaczę te słynne efekty...chociaż kumpela, chyba w ramach podniesienia na duchu, stwierdziła, że niektórzy mają ślicznie wyrobione mięśnie, ale pokrywa je warstwa tłuszczyku. Czyli co, mam poddać się liposukcji? No dramat, po prostu.
  • Catherine92

    Catherine92

    18 września 2011, 14:09

    Postaraj się wygospodarować sobie trochę czasu na ćwiczenia. Ciągłość ma swoje zalety w końcu :) I dziękuję za miłe słowa :* Mam nadzieję, że pobyt w Warszawie się uda. :)