Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
:)


Dawno mnie nie było, bo zeżarł mnie wstyd z powodu braku spadku na wadze... :(
Straciłam motywację i znowu zaczęłam podkradać słodycze, które najbardziej smakowały mi wieczorami.... Od 2 miesięcy waga stała praktycznie w miejscu, cały czas wskazując 101,2... :(
Nawet zakupiona przeze mnie bieżnia pokryła się kurzem (głównie jednak dlatego, że jest mi na niej bardzo niewygodnie ćwiczyć - jestem do niej zbyt wysoka i żeby trzymać się poręczy, muszę się schylać - [jest mechaniczna, więc trzeba się trzymać i odpychać nogami]). Ale za to mąż mi kupił stepper z licznikiem na Mikołaja :)
Tak więc w poniedziałek postanowiłam jeszcze raz dać sobie szansę i zaczęłam półdietę jeszcze raz. Raz dziennie pozwalam sobie na coś słodkiego, a kalorii nie liczę :)
Aha! I dostałam też kombiwar halogenowy i robot kuchenny wieloczynnościowy, więc co chwilę robię sobie jakieś surówki, siekam i duszę marchewkę, a mięso grilluję bez tłuszczu!
No i wyczytałam gdzieś, że ćwiczenia są najskuteczniejsze, jak są wykonywane do południa, więc codziennie robię 300 brzuszków (100 zwykłych i po 100 skrętnych na prawo i lewo) i 500 podwójnych kroków na stepperze. A dodatkowo w środy chodzę sobie na basen na godzinę :) Mam nadzieję, że te kilka dni dietki i ćwiczeń dały jakieś rezultaty, bo.... JUTRO WAŻENIE!!!!! Trzymajcie kciuki, żeby wreszcie drgnęło!!!!