Już biegnę donieść, że pierwszy dzień na rowerze w moim mieście zaliczony (tzn. w tym roku)! 25,2km na dość ciężkim rowerze (ok. 18 - 19kg), z obciążeniem na tylne koło w postaci mojej córki (13kg) i obłożona różnymi niezbędnikami w postaci pieluch, bluzeczki, chrupek, buteleczki z piciem, pompką, czapeczki, itp., żeby niczego nam w podróży nie zabrakło Niby nie dużo, ale w tym roku wyjechałam dopiero 5 raz, no i z dzieckiem to nie można zbyt długo...I tak sobie jeździłyśmy obładowane jak cygański tabor przez ok. 2 godzinki. Mała niestety usnęła mi w czasie powrotu do domu, więc było ciekawie. Jechałam trzymając jedną ręką kierownicę, a drugą ręką przytrzymując jej główkę, która bez tego dyndała jej jak u tego sztucznego pieska widywanego na tylnej półce w samochodach paręnaście lat temu... Wygody nie było, ale za to jest pełna satysfakcja! Potem po południu pojechaliśmy do znajomych w odwiedziny. Fajna jest ta Uleńka, ale jest bardzo malutka i chudziutka - ma 5 miesięcy i 6kg... Aż zapomniałam, jak to jest trzymać taką kruszynkę na rękach. A wieczorkiem niespodzianka! Moja bardzo dobra koleżanka zdecydowała się jechać ze mną na wieś na 4 dni. Bierzemy nasze córeczki (ona ma 3-letnią) i spędzimy ten czas po babsku :) To tyle! Buziaczki! Idę na film
kubala03
19 sierpnia 2011, 07:09... ale jestem dumna z Ciebie, że masz odwagę jeździć z maluitką... A wagi to i tak Ci gratuluję!!!! Ja stawiam na basen, ale... te 2,5 godz które musze poświecic na basen kosztem moich dzieciaków ... to mnie przeraża. A iść z nimi i stać w wodzie zeby ich pilnować nie ma sensu!!!!!!! Tak trzymać Pani Kolarko!!!!!!
mada044
18 sierpnia 2011, 01:03No moja Droga..jestem pod wrazeniem dystansu:) Super !!!!