Moje kochane! Waga pokazała dziś równiutkie 65!!! :D
Wczoraj sobie postanowiłam,że do końca tygodnia chcę na niej zobaczyć 65 i po przecinku
co najwyżej zero! Tak, to był cel na niedzielę, a tu taka niespodzianka!
Wczorajszy bilans to 1000 kalorii i basen o 19.00. Pływałam równiutkie 45 minut,
pokonując 21 długości basenu. Wiem, wiem,że to nie żaden wyczyn, ale pływam z natury
tak sobie więc jetem zadowolona. Moja 13-letnia siostra pływa sporo szybciej i wyścig z nią
był jak najbardziej przegrany, ale ostatecznie pocieszam się,że siostra jest: 15 lat młodsza,
4 cm wyższa, i ....lepiej odżywiona :D, więc ma siłę.
Basen poprawił mi humor natychmiastowo. Próbowałam jeszcze wieczorem coś czytać,
ale słabo mi szło ( zresztą, miałam deficyt snu i padłam o 22.00, co jest dla mnie bardzo
wczesną porą, z reguły o tej godzinie zaczynam dopiero coś czytać i kończę grubo
po północy). Nie mogę się przekonać do Chmielewskiej, choć bardzo bym chciała.
Miałam już w życiu kilka jej książek w ręku i każdą odkładałam. Sądziłam,że po latach
zmienił mi się gust, ale kilka stron "Babskiego motywu" przekonało mnie,że nie. Zrozumiałam jednak co mi przeszkadza u tej autorki. Za dużo dialogów. Jako koneserka Mistrza Kinga przywykłam do tego,że narracja składa się z opisów- scenerii i przeżyć wewnętrznych bohaterów. To pomaga identyfikować się z książką. Natomiast dialogi- rozpraszają mnie, rozmywają wewnętrzne przeżywanie, zaciemniają sens. Przynajmniej u Chmielewskiej.
Dlatego zmieniłam książkę na "Sen o nożu" Mary Higgins Clark.Może nie jest to literatura najwyższych lotów, ale przynajmniej czyta się w miarę lekko, i w ramach rozrywki będzie
w sam raz. :) W kolejce czeka jeszcze Mistrz King ("Mroczna połowa" ), ale to sobie
zostawiam na deser. :) W ciągu 4 tygodni przeczytałam chyba kilkanaście książek.
Zawsze jest mi najtrudniej zacząć, ale potem już idzie hurtowo. I tak jest ze wszystkim.
Z odchudzaniem również.Mam taki plan :
Na koniec miesiąca zakładam cel: 62 kg. Koniec września: 57, koniec października: 54.
A potem mam zamiar się PILNOWAĆ, bo łatwiej walczyć z dwoma, trzema
nadprogramowymi kilogramami niż z dziesięcioma czy dwunastoma. Trudno.
Sama się tak urządziłam. Zajadałam stresy, ale teraz chcę wyjść na prostą. Dziękuję
wszystkim za komentarze, pomoc i wsparcie. Vitalia jest w ogóle specyficznym
miejscem, trochę czuję się tutaj jak rezydentka w miasteczku, w którym wszyscy
mają ten sam cel. Niektórych mijamy bez słowa, zaledwie z uśmiechem, ale przy innych zatrzymujemy się, rozmawiamy, zapraszamy...Wirtualnie, ale w dużym poczuciu jedności i wsparcia. Cieszę się,że tu jestem. Czuję jak dzięki Wam wracam do pionu. Do życia ,
w którym jedzenie nie musi być kompulsywnym natręctwem. Dziękuję i pozdrawiam
serdecznie.
gillian1966
5 sierpnia 2010, 11:48Ładnie napisałaś o Vitalii - podoba mi się Twój punkt widzenia :-))) Plan też mi się podoba - życzę powodzenia. Będę Ci kibicować :-)))
piterania
5 sierpnia 2010, 11:10dziękuję za odwiedziny i docenienie mojego wysiłku cóż mogę powiedzieć 8 kg na minusie to nie przelewki i nie chciałabym nosić tego w plecaku a co dopiero na brzuchu ;-) na modelu rzeczywiście widac ogromną róźnicę a na zywo ja tego prawie nie widzę, zmieniłam rozmiar o 1 w dół ale to jeszcze nie jest efekt wow raczej mówią mi chyba troche schudłaś! a ja sobie myśle trochę? chyba nie wiesz człowieku jaki to wysilek ale to już zostawiam dla siebie trzymam za ciebie kciuki!
melenko
5 sierpnia 2010, 10:32Również życzę powodzenia i wytrwałości!
melenko
5 sierpnia 2010, 10:23No rzeczywiście, podobny cel, nawet podobna waga początkowa i obecna :) w 1 gimnazjum ważyłam 49 kg (7 lat temu), ale niestety stres przez problemy rodzinne i nową szkołę zrobił swoje i kg narastały... W najgorszym momencie ważyłam 69 kg i dopiero wtedy się obudziłam. Ale grunt to nastawienie, na pewno nam się uda :)