Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Życie to hadr-core survival! :) Wracam do Was po
lekkich zawirowaniach. :)


Buźka dla Was wszystkich!!!
Nie było mnie tu troszkę,
a nawet jak byłam,
nic treściwego poza spadkiem swojej wagi nie wniosłam. :)
Ale jestem dziś i nadrabiam zaległości!
Tak czy siak,
informuję,że czytam Was na bieżąco.
Tylko nie pokazuję się,
bo życie się nagle rozpędziło
jak górska kolejka na stromej przełęczy
a ja mam wiatr we włosach!:)
Taaak...
Jesień.Koniec promocji na lenistwo.
Czas ruszyć cztery litery i zabrać się za coś.
U mnie zmiany.
Córeczka chodzi do przedszkola,
trochę choruje...
Z trudem, ale jakoś, trzeba sobie radzić.
Ja wróciłam do swoich obowiązków,
i próbuję jakoś ŻYĆ jak reszta ludzi  na tym świecie,
pchając ten wózek życia pod górę. :)
Czekanie na klienta-
przyjdzie, nie przyjdzie.
Dystrybucja ulotek, plakaty...
Szukanie jakiś nowych rozwiązań,
jakiś kół ratunkowych tak " w razie czego",
i robienie tego co wszyscy, którzy chcą przeżyć w tym kraju:
wściubianie nosa tam, gdzie się da.
:)
Staram się jednak być dobrej myśli.
Ostatnio wszyscy mnie opieprzają,że za dużo marudzę,
żebym brała los w swoje ręce
i robiła coś z tym życiem.
No to przestałam marudzić.
DZIAŁAM.
Będzie co ma być.
:)
A dietkowo:
Jestem super zadowolona.
Tak się przystosowałam do zmian
w swoim odżywianiu,
że praktycznie za niczym nieodpowiednim nie tęsknię.
A nawet gdybym tęskniła,
to nie zmieszczę w sobie dużo.
Musiałam tylko zmienić pory i kolejnośc posiłków.
po pierwszym śniadaniu,
z racji tego,że mam na 13.00 do pracy,
robię obiad.
Ale to nawet lepiej.
Do 18.00 ( wtedy wychodzę z biura )
starcza mi to w zupełności.
Czyli spokojnie funkcjonuje do 18.00
na jakiś 500-600 kaloriach.
Do pracy nic nie zabieram,
tylko kawa z mlekiem,
bo nie potrzebuję.
:)
A po pracy...to już jest za późno na podwieczorek,
i robię sobie tylko kolację,
oczywiście białkową.
Obiad też jak dotąd:
ryba/mięsko/surówka lub warzywa.
Chlebek tylko rano.
Tego się trzymam i jest ok.
Był chyba delikatny zastój wagi
po tym spektakularnym spadku ostatnim,
ale już coś się ruszyło-
i w tej chwili jest 61.5!!!
Moje Kochane!
Zebrałam już komplementy za figurę!
Pierwsze od momentu rozpoczęcia diety.
No ale cóż...
6 kilosków w dół!
I to widać!!!Zresztą- ubrania inaczej leżą...
I ja tez się czuję...
w końcu SOBĄ.
Mogę śmiało powiedzieć,że
ODZYSKUJĘ SIEBIE.
Tym optymistycznym akcentem kończę.

Zawsze z Wami, choć niewidoczna...
ESTHERE



  • lesnicza

    lesnicza

    9 września 2010, 17:01

    Też tak postanowiłam że zero narzekania :) trzymaj się :)) pozdrawiam:)