Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ja pitolę... waga znowu w górę...! Help!!!


Słuchajcie, to niemożliwe, po prostu NIEMOŻLIWE! Jakim cudem na wadze dziś znowu 81,6 ????!! Nie jestem przed okresem.. Nie grzeszyłam..No dobra, nie ćwiczyłąm ostatnio, ok. Przyznaję się. No dobra, wczoraj było tylko 1,5 litra wody a nie 3. Ale to nie powód do wzrostu wagi, co nie? Bo po prostu jedzenowy aniołek jestem do licha jasnego (swiety)! Nie wiem sama.. skonfundowana jestem mega do kwadratu.. Zresztą oceńcie same - czy ja coś robię nie tak..???: Jedzenie z wczoraj (wszystko robione w domu, zero kupnego ):

śniadanie: biały ser z warzywami: papryką, pomidorem, cebulką podsmażoną na oleju kokosowym (ale ją odsączyłam z tłuszczu przed połączeniem z serkiem). + szklanka nasion chia.

II śniadanie / lunch: micha zielonej sałaty, szpinaku itd. z warzywami surowymi, i wkrojonym burgerem z soczewicy - do tego były 2 łyżki sosu (skład sosu: oliwa, olej sezamowy, zmiksowane awokado, sos sojowy, trochę nerkowców..)

przekąska: pół kg truskawek (samych, bez niczego)

Obiad: 2 talerze barszczu bez ziemniaków, z samą fasolą.. 

Podwieczorek: miseczka malin posypanych ksylitolem

Kolacja: Kubek mleka ryżowego z kakao i łyżeczką ksylitolu.

A, i jeszcze nadmienię, żeby było śmieszniej i przepraszam, że trochę niesmacznie, ale toaletę to ja odwiedzam codziennie. Także przerób jest... cholercia.. 

Czy ja za dużo jem??? Czy what's the fuck??? Bo już nie mam pojęcia... Help!

PS. A, i moja obecna torebka wiedziała, kiedy się zepsuć! Wczoraj zamek od niej poszedł się bujać, ale idzie już do mnie nowiusia z eBaya! Może dziś zawita?? No, stara już widać chciała na emeryturę.. ;)