O tak...Pupa to lasuch...Gdyby nie byla lasuchem nie bylaby Pupa...tylko zgrabnym, jedrnym tyleczkiem, tudziez ponetna Pupcia...No ale coz...Pupa Pupa jest i dlatego wlasnie tu jest i robi co robi. A dzis Pupa robi jej naulubienszy tort Pavlova...Ten kruchusi, w srodku miekcisi, z bita smietanka :) i malinkami...hmmm...I Pupa bedzie nieskromna bardzo bo przyzna ze Pavlova wychodzi jej po mistrzowsku:) Co wiecej , za kazdym razem. I dzis wlasnie znow to popelni. I niby nic w tym dziwnego. Tyle, ze tym razem Pupa zrobi ten piekny, fatastyczny tort i tylko na niego popatrzy. Oj to wyzwanie rowne podwazania prawd oczywistych o kobiecej inteligencji (sile i wzroscie nie wspominajac), rowne wyzwania podjetego przez samego Jasia. W odroznieniu jednak do pana Mikke, Pupa odniesie zwyciestwo...Bo Pupa ten tort zrobi, przyozdobi i odda. Tak odda w prezencie urodzinowym. Pupa zaniesie, postawi pod drzwami zapuka w owe drzwi. Zlozy zyczenia i trort na rece Jubilatki a zaraz potem szybko ucieknie. Nie wstapi na kawe, na pogaduszki...Bo Pupa wie, ze nie bedzie sie mogla oprzec i bedzie musiala skosztowac choc maly kawalek. Zatem naturalnym i pozadanym wydaje sie obowiazek ucieczki. Oby tylko Pupa nogi w tej ucieczce nie zlamala...