Miałam bardzo pracowity dzień. Rano posprzątałam dom, zrobiłam zakupy, ugotowałam obiad i około 11 zajęłam się moim ogródkiem. Trawa rośnie jak wściekła. Kosiłam w ostatni poniedziałek (zebrałam 11 taczek trawy) a dzisiaj trawa była już taka sama (10 taczek). Po koszeniu przyszła pora na sadzenie. Nakupiłam sobie różnych krzewów, a dzisiaj jeszcze mąż przywiózł pelargonie. Po całym dniu nie miałam siły, żeby wsiąść na mój rower. Poszłam za to na grila, ale trzymałam się bardzo dzielnie i nic nie zjadła, bo kolację wsunęłam zanim wyszłam z domu. Myślę, że to dobry pomysł.
Muszę Wam jeszcze napisać o tym, że córka zabrała mi wagę, bo dochodziło do tego, że wchodziłam na nią kilka razy dziennie. Teraz dostanę ją dopiero za tydzień. Myślą, że z tym ważeniem to nie jest obsesja. Do tej pory wa żyłam się zawsze raz w tygodniu w piątek, ale teraz nie mogę się doczekać kiedy moja waga ruszy.
KropelkaRosy
5 maja 2012, 22:32Ja też wchodzę na wagę 2-3 razy dziennie. Wiem, że zdania są podzielone, ale uważam, że dla mnie to dobrze. Kiedy widzę, że przeholowałam od razu zaciskam pasa i waga wraca do normy. W ogródeczku też dziś działałam - czysta przyjemność i spalanie kalorii w jednym :)
ewa4000
5 maja 2012, 21:50ostatni większość z nas ma akcję działka:) Ewa jest dobrze a będzie jeszcze lepiej! Pozdrawiam