Powiem wam, że nigdy nie lubiłam biegać. W ogóle nie lubiłam sportu. Nawet kiedyś miałam załatwione stałe zwolnienie z wf-u. Potem wszystko się zmieniło. Najpierw zaczęłam regularnie w okresie wakacji jeździć rowerem (średnio 20 km dziennie). Potem zapisałam się na aerobic 2 razy w tygodniu po 1,5 godz., potem była siłownia, ćwiczenia w domu, próba chodzenia z kijami, aż wreszcie chyba dojrzałam do biegania. Miałam zacząć 1 stycznia, ale nie mogłam ze względu na gorączką. Dzisiaj biegałam drugi raz. Początki są strasznie trudne - sapię, dyszę, często przystaję, ale mam nadzieję, że wytrwam.
W bieganiu, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu towarzyszy mi mąż i ku jeszcze większemu zaskoczeniu ma dużo lepszą kondycję ode mnie pomimo tego, że nie rusza się (w sensie ćwiczy). Jemu to przychodzi dużo łatwiej i nie mam pojęcia z czego to wynika.
stanpis1
7 stycznia 2013, 21:40Gratuluję i wytrwałości życzę.
majeczka1166
4 stycznia 2013, 11:34z ilośc itestosteronu, facetom wszystko przychodzi łatwiej-podziwiam i biegnij malenka biegnij do celu
KropelkaRosy
3 stycznia 2013, 21:22Super się razem biega. Jeśli zaglądałaś do moich wpisów, to pewnie wiesz, że ja biegam z moim M, że razem trenowaliśmy i razem przebiegliśmy maraton. Mocno za Was trzymam kciuki! Życzę Wam, aby bieganie stało się pasją. A do czytania polecam stronkę: http://www.runners-world.pl