Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Newralgiczny punkt - ramiona


Miło się dzisiaj zaskoczyłam gdy dokonałam pomiarów - wszędzie ubyło! Gdzieś mniej, gdzieś więcej, ale troszkę to też zawsze coś :)

Ostatnio mierzyłam się 4 listopada. W ramionach od tamtego czasu ubyło mi 2 cm ! :D Kilka razy szukałam tego najgrubszego punktu, bo nie mogłam uwierzyć, no ale cóż, bardziej naciągnąć nie mogłam. Z 29,5 cm zeszło do 27,5. To niestety była moja zmora, tłuszcz odkładający się na ramionach, aż wstyd było chodzić w koszulkach. Myślę że to jednak nie za sprawą wyłącznie diety, a intensywnych ćwiczeń jakie miały miejsce w listopadzie :) W sumie (w udokumentowanym wyzwaniu na vitalii) udało mi się przebiec w samym listopadzie ponad 100 km ;], do tego wymachy przy squatach i napinka również rąk przy robieniu brzuszków myślę, że dały efekty :)

Niestety grudzień się tak pięknie nie zapowiedział, nie mam wytłumaczenia. Mogę zwalać na brak czasu - bo i owszem jest go mało, ale utwierdzając się w tym nic chyba bym nie zrobiła. Dzisiaj po 3 km odpadłam. Z końcem listopada przebiegłam 10 km, a teraz 3 km ledwo... Idę dzisiaj spać troszkę wcześniej i mam nadzieję że będzie lepiej....

Dzisiejsza waga 60,9.

Wtorek 16.12.2014

7:20 śliweczki

8:30 kawa czarna z cynamonem i imbirem

9:00 spotkanie wigilijne w pracy: ograniczyłam się do 2 kawałków babki piaskowej oraz malutkiego kawałeczka sernika, jednej mandarynki oraz garści winogron

10:20 szkoda że nie zrobiłam zdjęcia, ale śliczne ciasta na jeden kęs – strasznie słodkie i tak pięknie udekorowane, kolorowe, że zastanawialiśmy się czy one na pewno są do jedzenia :P wylosowałam jakieś kokosowe. Szczerze to wyglądało lepiej niż smakowało – nic nadzwyczajnego, przesiąknięte smakiem cukierni, za którym nie przepadam. Bardziej najadłam się oglądając to ciasteczko :)

11:40 0,5 l soku marchwiowego

12:40 herbata zielona z imbirem i cynamonem + miód, nie wiem czy tak można mieszać

13:30 ziemniaki gotowane na parze z kurkumą i cayenne i odrobiną masełka z łyżką kapusty kiszonej

15:30 sałatka: 2 jajka, pół papryki, 3 liście sałaty lodowej, 2 łyżki oliwek zielonych, kurkuma, cayenne,

17:30 litr soku z jabłek pity w kilku dozach

19:00 ze dwie garści orzechów ziemnych solonych,mały jogurt naturalny

22:00 woda ze śliwkami

Ostatnie dni:

Poniedziałek 15.12.2014

7:20 śliwki

8:30 kawa z imbirem i cynamonem

9:30 sok marchewkowy – niecałe 0,5 l

10:30 ze 3 ziemniaki gotowane na parze z masełkiem kurkumą i cayenne

12:00 szklanka maślanki o smaku pieczone jabłko z dwoma łyżeczkami pesteczek

13:00 j.w.

14:00 j.w.

15:30 sałatka: sałata lodowa, 2 plasterki sera żółtego, kawałek papryki czerwonej, pasta (z jajek, groszku, cebulki i pieczarek z majonezem)

Potem nic już nie jadłam, przegryzałam co i rusz do wieczora suszone śliwki, też dlatego że po powrocie z pracy udałam się po zakupy spożywcze do marketu i nie  było kiedy. Potem bieganie 5 km zrobione! :) 160 brzuszków i 100 sqatów. Przed ćwiczeniami nie lubię jeść bo czuję jak mi się przelewało wszystko w żołądku więc zrezygnowałam. Nie było źle. Późnym wieczorem wypiłam wodę i zjadłam śliwki i przyrządzając sobie sałatkę na jutro uszczknęłam kilka paseczków serka żółtego :P

Niedziela 14.12.2014

Poranny spacerek z pieskiem który tak ujadał, że musiałam tak wcześnie wstać w ten piękny wolny dzień :)

8:30 śliweczki

11:00 kawka z cynamonem i imbirem

12:00 jajecznica gotowana z dwóch jaj na parze z odrobiną mleka, szczypiorkiem, cebulką i kawałkiem pomidorka

14:00 pierogi ze śliwkami ok. 10 małych sztuk – no i grzeszek z białą mąka zaliczony – ale na palcach u jednej ręki obliczyłabym podobne przewinienia

Potem byłam w gościach i podjadłam lodów czekoladowych, frytek (niam, pyszny tłuszczyk :P), barszczu białego z kiełbaską, orzeszków ziemnych  solonych, wypiłam jedno piwko Perła :P

Sobota 13.12.2014

Zapomniałam o śliwkach :(

11:00 jajecznica z dwóch jaj z cebulką smażoną bez tłuszczu

Potem zakupy :) Torebka i 3 pary butów – to udało mi się złowić :) W trakcie zakupów wypiłam kilka łyków fanty.

ok. godz. 14:30 wróciłam do domu i zaczęłam przygotować ziemniaczki i buraczki do ugotowania na parze. Chociaż zjadłam je długo później, bo napadła mnie ochota na świeży sok jabłkowy. Zrobiłam dużo, poczęstowałam domowników, a sama co najmniej wciągnęłam litr. Pierwszy soczek zrobiłam z jednego buraka, 3 dużych jabłek i świeżej natki pietruszki. Na drugim mnie olśniło, zrobiłam jabłko – męta. Zawsze miałam problem z tym do czego dodać miętę, zawsze usychała czy więdła zanim ją użyłam. Jednak ten soczek był strzałem w 10! Szczerze polecam. Przypomina Tymbarka jabłko-mięta. Potrzeba tylko jednej doniczki świeżej mięty (ja miałam dużą) i 6 dużych jabłek. W sumie proporcje jak kto lubi. Pyszne! :) i tak te soczki popijałam sobie do ok. 16 :)

18:00 zjadłam zestaw warzywek zrobionych na parze: ziemniaki posypane kurkumą i cayenne, buraczki z dodatkiem kiszonej kapusty :) - nie wiem jak ilościowo, ale się objadłam

19:00 wypiłam całe winko, a wcześniej podjadałam orzeszki ziemne

Piątek 12.12.2014

Zapomniałam o śliwkach :(

8:30 Kawka

11:30 owsianka z jabłkiem pieczonym z mikrofali z miodem i cynamonem

W między czasie były herbatki i nie pamiętam czy coś jeszcze, na pewno obżerałam się miodem :P

15:30 kasza gryczana z pieczarkami, suszonymi pomidorami i cebulką, swiezymi ziólkami, cayenne, do tego trochę kiszonej kapustki