Byłam dziś w domu. Do obiadu były frytki - takie pachnące i złociste. Wzbudziły zachwyt całej mojej nieodchudzającej się rodzinki. Kusiły i nęciły. Nie było rady, musiałam trochę zjeść. Były pyszne. Zjadłam i wcale nie żałuję. Jestem za to z siebie cholernie dumna, że zjadłam tylko trochę, a nie pół talerza.
CarolineAnne
23 listopada 2009, 19:24Czesc kochana :) Niestety tak to juz jest zycie i nieuchronne odjescie. Kazdy to przezywa i kazdy musi sie z tym uporac, kazdy tez pewnie inaczej. :) Dziekuje za miłe slowa. A frytkami tez bym sie nie przejela. jak to od czasu do czasu a nie codziennie to przeciez nic strasznego. Nie dajmy sie zwariowac do konca przeciez... pozdrawiam :)
Dubi...
23 listopada 2009, 10:43I o to chodzi, by zjeść trochę nie wszystko - BRAWO! Pozdrawiam, Dubi...
ewka69
23 listopada 2009, 09:47Pochwalić , czy zganić?No dobra chwalę,że tylko trochę i nie kuś tym zdjęciem, bo ślinka cieknie...
katarinas
22 listopada 2009, 22:39frytki to niestety moje ulubione żarłądko... pół talerza to jak na mnie to wcale by nie było dużo...
cocomeg
22 listopada 2009, 20:56mmmm... frytki ;) A z piekarnika bez tłuszczu są najlepsze ;)