Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Grubas i tyle... może z zewnątrz już tego nie widać... ale grubas nadal siedzi w środku.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37809
Komentarzy: 785
Założony: 4 sierpnia 2009
Ostatni wpis: 3 maja 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ewcineczka

kobieta, 40 lat,

173 cm, 111.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 maja 2021 , Komentarze (12)

Mój ostani wpis sprzed kilku lat miał być wpisem ostatecznym... szczęśliwym zakonczenim mojej historii walki z wielką wagą, a jednak ostatecznie już nim nie jest... Mamy rok 2021, jest pandemia, mam 37 lat, jestem szczęśliwą żoną i w końcu po kilku latach walki MATKĄ. Od kwietnia 2020 siedzimy zamknięci w domu. Ja na macierzyńskim z ukochaną córką, a mąż na pracy zdalnej. O ile ciąża zostawiłam mnie tylko z kilkoma dodatkowymi kg, o tyle macierzyński, kp, nieprzespane noce i wieczne samousprawiedliwanianie się owymi czynnikami dołożyło mi 20 kg... Aktualna waga około 110kg - postanowiłam się już nie usprawiedliwiać i ogarnąć jakoś temat. Mam nadzieje, że nadal mam w sobie wystarczająco wytrwałości, konsekwencji i silnej woli... z małym dzieckiem na pokładzie bedzie trudniej, już to widzę.

24 stycznia 2015 , Komentarze (19)

...

Pomyślałam, że to mogłoby być zakończenie mojego pamiętnika... 

...

Kiedyś przechodząc koło salonów z sukniami ślubnymi marzyłam, że któregoś dnia założę taką suknie i że będę wyglądać jak inne panny młode, że będę... no nie wiem.. normalna chyba...

...

Zaczynając odchudzanie nie dążyłam do ideału, chciałam najzwyczajniej w świecie przestać się wyróżniać na ulicy, myślę że chociaż tyle mi się udało... (na zdjęciach ślubnych ważę 78 kg, ale myślę, że i tak wyglądam normalnie...)

....

PS  na razie mam zamiar zakończyć ten pamiętnik, ale może będzie jeszcze kiedyś ciąg dalszy...

...

    

11 maja 2014 , Komentarze (12)

Jeśli się chce zorganizować ślub i wesele w 5 miesięcy to już na starcie jest okropnie dużo zamieszania... na szczęście mamy już salę i dwóch potencjalnych dj... 

Przez ostatni tydzień w panice szukałam sukni ślubnej - nie przyszło mi wcześniej do głowy, że terminy to 4-5 miesięcy... miałam nadzieje, że wrócę do jakiejś rozsądnej wagi, zanim wezmę się za kupowanie sukni - a tu taki klops... No i jeszcze te ceny... 4 tysiące za suknie na jeden raz... masakra

O dziwo wczoraj znalazłam coś ciekawego... i jakimś cudem udało mi się nawet wcisnąć w egzemplarz salonowy... no i się zdecydowałam... dopasują ją do mnie we wrześniu, a bolerko będzie szyte na miarę (ale miarę wezmą dopiero za jakiś czas)...

PS Pod spodem mam dżinsy, więc się trochę źle układa.

1 maja 2014 , Komentarze (3)

Moje 30 urodziny... nie okazały się jednak takie beznadziejne... M. zabrał mnie na kolacje, a potem dostałam to:

Ślub planujemy na koniec września (czyli już całkiem niedługo). Moja mama z każdym dniem odzyskuje siły... rana powinna się zarosnąć przed naszym ślubem. Może niedługo wypiszą ją nawet ze szpitala... (dalej zdrowieć mogłaby już w domu).

Powoli idzie ku lepszemu, z jednym małym wyjątkiem. Dziś się zważyłam... okazuje się, że ważę 87 kg. TRAGEDIA. Przez ostatnie 3 miesiące przytyłam 11 kg.

To było tak: kiedy poziom stresu osiągał apogeum, kiedy myślałam, że mama może w każdej chwili umrzeć, nie mogłam jeść, ale kiedy emocje choć odrobinę opadały (gdy lekarze mówili, że jej życie nie jest na razie zagrożone) odreagowywałam stresy jedząc - to mnie uspokajało, to mnie też tuczyło... 

Teraz jednak już najwyższy czas, żeby z tym skończyć. Za 5 miesięcy biorę ślub!!! Pora reaktywować pamiętnik i na poważnie się odchudzać.

Dziś było 1300 kcal i gruntowne sprzątanie mieszkania... jestem z siebie zadowolona.

12 kwietnia 2014 , Komentarze (1)

Dziś są moje 30 urodziny... ale nic nie jest tak jak sobie wymarzyłam... 

ostatnie miesiące to był dla mnie prawdziwy koszmar... już od pół roku moja mama jest w szpitalu... 2 miesiące była na intensywnej terapii... Wszystko przez nawrót zakażenie, które nie zostało do końca wyleczone za pierwszym razem - nie ma już w tej chwili mostka, tylko dziurę w klatce piersiowej... czeka ją jeszcze długie leczenie...

wyobrażacie sobie spędzić rok w szpitalu? a tak pewnie z nią będzie...

dziś mógłby być mój ślub... a tym czasem nie mam nawet pierścionka....

ostatnio jakoś wszystko jest źle...

26 listopada 2013 , Komentarze (2)

Mama jest już na normalnym oddziale w izolatce bo to przecież gronkowiec... wczoraj nawet trochę zaczęła jeść... chyba powoli zaczyna się poprawiać... czekają ją jeszcze tygodnie, jeśli nie miesiące w szpitalu... ale wreszcie zaczynam wierzyć, że wyzdrowieje...

20 listopada 2013 , Komentarze (3)

Nie wiem nawet czemu tu jeszcze piszę, może chcę żeby ktoś przeczytał... żeby chwilę o mnie pomyślał... o mojej mamie, może się chwilę pomodlił...

Jest  2 w nocy, jakąś godzinę temu skończyła się kolejna już 3 operacja mojej mamy...
w czasie pierwszej zarazili ją gronkowcem złocistym... albo może sama była nosicielką - tego nikt nie wie... teraz walczy z zakażeniem pooperacyjnym...

Pozwolili mi dziś siedzieć z nią cały dzień na OIOMie, aż do operacji... powiedziała, że inaczej nie podpisze zgody, więc sami po mnie zadzwonili... Trzymałam ją za rękę... Teraz mama jest nieprzytomna, pod narkozą, śpi i nic nie wie, nic nie czuje... To dobrze, bo nie mogę już patrzyć na jej cierpienie, teraz ma chwilę przerwy...

Siedzę i myślę ile jest w stanie znieść człowiek... każdy kolejny dzień przynosi nowe katastrofy...  Boże żeby tylko wyzdrowiała... żeby tylko żyła...


2 listopada 2013 , Komentarze (3)

Moja mama trafiła do szpitalu, źle z nią... w środę będą ją operować, wymiana zastawki aorty... Boję się...


28 lipca 2013 , Komentarze (5)

Góry
Kiedyś przy wadze 135 kg wlazłam na 3 Korony... był to wielki wysiłek. W pewnych chwilach myślałam, że sarducho wyskoczy mi z piersi, ale jakoś weszłam... a kiedy już weszłam...stwierdziłam, że góry są cudowne.
Postanowiłam wtedy (albo może lepiej powiedzieć wymarzyłam sobie), że kiedyś schudnę, schudnę i będę wtedy chodzić po górach... i wtedy tam wrócę.

No i w tym roku wreszcie pogoda i mój urlop się dopasowały - byłam w Tatrach...
Jednego dnia pojechaliśmy specjalnie w Pieniny, żebym mogła wejść na te moje 3 Korony...

PS... Tak wiem, strasznie długo tu nie zaglądałam... Podejrzewam, że większość dawnych znajomych już mnie nie pamięta. Ale dla zainteresowanych: Waga jak na pasku... chociaż było już gorzej tej zimy... na szczęście 2 tygodnie w górach i 3 kg w dół... (polecam...)

A tak poza wszystkim, strasznie trudno jest nie przytyć po tym jak się tyle schudło... i niestety jak na razie w tej materii zaliczam porażkę (to chyba jest nawet trudniejsze niż samo odchudzanie).
Jeżeli nie uprawiam żadnego sportu, to niestety zaczynam tyć, chociaż dbam o dietę. Mam nadzieje, że w te wakacje wrócę do mojej wagi minimalnej... ale zobaczymy...

Tatry:




30 kwietnia 2012 , Komentarze (9)

Chyba pora już wrócić...

Od operacji minął ponad rok, wszystko ze mną ok... przyzwyczaiłam się już do życia w rozmiarze M... Już prawie zapomniałam, jak to było dostawać zadyszki na schodach.Wszystko się układa - praca, facet... Niestety..

Uśpiona czujność, trochę lenistwa i przybyło 5 kg, waga pokazuje 78kg...

Przytyłam na przełomie października i listopada zeszłego roku (mocno przyczyniła się oczywiście moja tarczyca)... i dotąd nie mogłam się za siebie wziąć...
1700 - 1900 kcal i 2-3 wpadki w miesiącu, to wszystko na co było mnie stać... a to niestety nie wystarczy...

Po tych wszystkich przejściach, brakuje mi już energii do odchudzania, nie mam tyle zapału co kiedyś (po prostu mam dość), ale... muszę... bo w moim przypadku z wagą nie ma żartów.

Maj to dobry miesiąc na odchudzanie... w maju 2009 zaczęłam... i udało się (no prawie)...
Już pora porządnie wziąć się za siebie i stracić jeszcze ze 12 kg... bo dla osób takich jak odchudzanie nigdy się nie skończy...