Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Porażka porażką goniona...


No to doczekałam się porażki. Cały tydzień to porażka dietowa- równo tydzień temu przypałętała się do mnie choroba, jakiś przeklęty wirus gorączkowo- kaszlowy, który uziemił mnie całkowicie. Mój rower kurzem naszedł, dieta umarła słodką śmiercią miodowo-lipową, jedzenie było byle jakie i o dziwnych godzinach- jak tylko udało mi się dowlec do lodówki, to już tak szybko nie odpuszczałam:) Wszak nie miałam pewności, kiedy uda mi się kolejny raz;)

I co?

I nic:) Na wagę nie weszłam, tylko przepisałam z zeszłego tygodnia.

Ocknęłam się z tego marazmu, czuję się lepiej i do jutra wracam do tego, co dobre- dieta i ćwiczenia BEZ odstępstw, bez cheat-meal słodyczowego:)

A co! Dam radę. A zacznę od wizyty u fryzjera;) Myślę, że to dobry początek:)

Miłego weekendu:)

  • rapioszek

    rapioszek

    5 marca 2016, 18:18

    Ja bez choroby i też miałam słaby tydzień, ty chociaż masz wymówkę;) miłego weekendu