Chyba wreszcie zdrowieję, poziom zrzędliwosci maleje, ciężkie przedmioty przestają latać no i nawet moje kicie przestały się na mnie dziwnie patrzeć.
Jutro nie muszę jechać na mecz rugby, więc lecę skopać tyłek mojej przyjaciółce na kick boxingu.
(chwila refleksji)
no dobra, lecę dać się skopać mojej przyjaciółce na kick boxingu.
Rozmawiałam dzisiaj z przyjaciółką ze szkolnej ławy. Ciężej, coraz ciężej jest nam się porozumieć. Do Anglii miałysmy wyjechać razem, było to 8 lat temu. Ona w ostatniej chwili się wycofała, stwierdziła, że nie będzie potrafiła się odnaleźć i po studiach pracować w UK jako kelnerka. Pamiętam, jak mi było przykro, ponieważ planowałysmy to razem, przez ponad rok. Ja jednak wyjechałam, sama, kompletnie sama.
Teraz ona jest nieszczęsliwa, mąż pije, kredyt hipoteczny się nie spłaca, nie starcza im na utrzymanie od pierwszego do pierwszego. Kiedy z nią rozmawiam, to z tonu jej głosu wnioskuję, że to wszystko moja wina.
- Tobie to było i jest łatwo - słyszę od niej często.
Łatwo?
Pytam się, kiedy mi było łatwo?
Mam dosć ludzi, którzy mi mówią: Tobie łatwo powiedzieć.
Kiedy zdecydowałam się na wyjazd do Anglii, zostawiłam za sobą wszystko: przyjaciół, rodzinę, miejsca, które znałam i kochałam, ojczyznę, chłopaka, mowę... wszystko. Była przestraszona jak szczur na tonącym statku. Byłam sama, nie znałam języka, tyrałam bez dnia wolnego przez ponad 6 miesięcy, prawie nie spałam, miałam mysli samobójcze, przy tym wszyscy mi mówili, że źle zrobiłam wyjeżdżając i porzucając doktorat.
- Jeszcze zobaczysz - słyszałam wtedy od przyjaciół.
Ich słowa odbijaly się echem w mojej głowie, kiedy zwyzywana przez managerki małolaty, obolała, z odciskami i łzami w oczach, ze wspomnieniem mojego ukochanego Krakowa, kładłam się do łóżka w swoim mikroskopijnym pokoju. Bardzo daleko od domu. Bardzo daleko od mężczyzny, którego wtedy kochałam.
Łatwo?
No dobrze, teraz jest inaczej. Teraz pracuję w zawodzie, zarabiam dobrze, bardzo dobrze, mam swój dom, ale czy naprawdę muszę wszystkich za to przepraszać? Zapracowałam na to, nikt mi nic za darmo nie dał. I z pewnoscią NIE BYŁO TO ŁATWE. Nadal nie jest.
I zadzwoniłam do tej mojej przyjaciólki ze szkolnej ławy dzisiaj, wyżalić się, bo okazuje się że może już nigdy nie będę mieć dzieci (długa historia i decyzja, którą muszę szybko podjąć) a ona mi na to: dasz radę, TOBIE JEST ŁATWIEJ.
Zatkało mnie, rozłączyłam się.
Łatwo? Zamień się ze mną na jeden dzień.
Nic w życiu łatwo nie przychodzi (oprócz zbędnych kilogramów i długów).
Nie mogę się doczekać tych kopniaków na kick boxingu
Omademonsiflorre
2 lutego 2013, 10:34Też mam za sobą wyjazd za granicę, ale tez powrót po 6 miesiącach. Ja nie dałam rady, wróciłam z podkulonym ogonem, a dookoła słyszałam tylko, że to niemożliwe, że mi się nie udało, bo przecież innym za granicą się udaje. Przez prawie 2 lata od powrotu musiałam jeszcze tego wysłuchiwać i nie docierało do nikogo, że kryzys, że pracy nie było, że zimno, że tęskniłam. Wtedy nikogo to nie obchodziło... Dlatego nawet Ci zazdroszczę, że Tobie się udało, ale rozumiem też, jak TRUDNO jest zacząć wszystko od nowa i jak BOLI brak zrozumienia - zwłaszcza tych najbliższych, na których wsparcie liczysz najbardziej - gdy mówisz, że jest naprawdę niefajnie i jesteś na skraju wytrzymałości... Mam nadzieję, że podejmiesz dobrą decyzję i wszystko się ułoży. Nigdy nie przestawaj wierzyć w siebie, a zawsze będzie ktoś, kto stanie po Twojej stronie. Ty. :)
darkcherrymocha
1 lutego 2013, 22:46Trzeba wyjechać chociaż na rok do innego kraju i tam żyć, pracować, żeby zrozumieć, o co w tym chodzi i dlaczego to NIE JEST ŁATWE. Tak jak nie jest łatwe dowiedzieć się, że możesz nie mieć szansy na macierzyństwo. Tak jak nie jest łatwe nie móc nawet się wyżalić swojej przyjaciółce...
liliana200
1 lutego 2013, 22:01nikomu nie jest łatwo kiedy zostawia się wszystko i jedzie do obcego kraju. na wszystko zapracowałaś własnymi rękoma, ktoś kto tego nie zazna nie wie co mówi. Obcy kraj, obcy ludzie, nic swojego znajomego... nie jest łatwo