Cześć! :)
Dziś mija 32 dzień mojej diety. Kolejny dzień wyrzeczeń i pracy nad sobą. Jakie są efekty możecie sobie podejrzeć wyżej. Ale to nie jest jedyny wyznacznik wprowadzonej zmiany. To, że lepiej się czuję już było w poprzednim wpisie, skupię się więc bardziej na psychologicznej stronie.
Pamiętam jak w dzieciństwie marzyłam żeby zostać słynną piosenkarką, nie wiem nawet za bardzo jaką bo pierwszym zespołem, którego mogłabym słuchać godzinami był Queen (Freddie nie byłby ładną kobietą ;)), do ich utworów powstawały również moje pierwsze układy choreograficzne. Czas zweryfikował plany i teraz moje marzenia są bardziej przyziemne. To, że marzę żeby schudnąć jest raczej dość oczywiste, ale to co za tym idzie jest bardziej istotne: zdrowie, pewność siebie, samodzielność, może kiedyś tam miłość... W tej chwili czuję, że te marzenia się trochę spełniają, to poczucie jest u mnie zbliżone do satysfakcji z osiągniętego celu, a że te cele prowadzą właśnie do spełnienia tego marzenia to jeszcze dodatkowo mnie napędza. Sama nie mogę się nadziwić jaką radość to daje (pragnę dodać, że ten wpis piszę dodatkowo na delikatnym kopie, ponieważ dziś jest mój dzień ważenia i od ostatniego tygodnia zaliczyłam wynik -0,8 kg).
Przejdę teraz do sedna wpisu - czyli jego tytułu. Nikt nie wie ile tak naprawdę ważę, pomijając koleżankę, która mi pokazała tą stronę i kuzynki, której odważyłam się podesłać linka, no chyba że komuś więcej pokazała moje wpisy :P (pozdrawiam Cię Sylwuś :*). W moim domu niekiedy był to temat numer 1: Ile waży Weronika? Uciekałam przed wagą jak tylko mogłam, ważyłam się może raz na dwa miesiące i to jak nikt nie wiedział. Zdarzało się nawet że typowali wyniki, szkoda że nie pomyślałam bo może bym na tym coś zarobiła, zwłaszcza że wyniki były zwykle zaniżone (wierzyli we mnie :D). Kiedyś mnie to irytowało, teraz sobie myślę: "na Boga masz 24 lata, to twoja sprawa i ty musisz się z tym sama uporać". Może kiedyś zaspokoję ich ciekawość ale tylko w momencie gdy osiągnę cel ostateczny w celach porównawczych.
Osiągnięcia minionego tygodnia: wczoraj postawili przed mną wielkiego pączka z marmoladą, lukrem i skórką pomarańczową i grzecznie podziękowałam. Niby żadna sztuka, ale sam fakt że nie miałam na niego ochoty był zadziwiający.
Na koniec wyznanie grzechów: nie ćwiczyłam ostatnio, bo mnie choroba rozłożyła, i nie miałam siły, ale od dzisiaj biorę się ostro za nadrabianie.
Trzymajcie się cieplutko! :)
Wero.
P.S.: Jeżeli wytrzymam na diecie drugie tyle co teraz to będzie to oficjalnie moja najdłuższa dieta :D Trzymajcie kciuki!
marszalekmagda
20 października 2016, 13:23trzymam kciuki!! dieta i zrzucanie kilogramow to jedno, dlatego ja teraz caly czas obserwuje co i ile jem, zeby nie dopuscic do efektu jo-jo. Wierze mocno, ze to kwestia wyrobienia dobrych nawykow i nauczenie sie, jak prawidlowo jesc. No, i smacznie :D!
ferooona
21 października 2016, 08:40Też staram się doprowadzić do momentu gdy takie odżywianie po prostu wejdzie mi w krew, kiedy osiągnę już swój cel chciałabym żeby tak wyglądało moje regularne jedzenie ponieważ panicznie boję się efektu jo-jo, bo u mnie wraca ze zdwojoną siłą :D
orchidea24
20 października 2016, 12:59powodzenia i zdrówka!
ferooona
21 października 2016, 08:38Dziękuję bardzo! ;)
Nattiaa
20 października 2016, 11:53ja na diecie bebio.pl wytrzymałam najdłużej bo 1,5 miesiąca i schudłam 4 kg, teraz jestem na diecie Vitalii i kurcze za dużo sobie folguję, muszę się ogarnąć i znowu ściśle trzymać planu!! Powodzenia :)
ferooona
21 października 2016, 08:38Powiem szczerze, że też sobie pozwalam na małe ustępstwa żeby nie zwariować i nie stosować terapii wstrząsowej dla swojego organizmu. Czasem zastępuję obiad np tylko zupą, ale taką jak lubię np jarzynowa/pieczarkowa ale zabielana chudym mlekiem i doprawiona wg własnych upodobań. Jak na razie nie wpływa to szczególnie na spadek wagi, więc korzystam póki mogę.