Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W wolnym czasie oglądam seriale, duuużo seriali, Lubię też katować moich znajomych swoimi dość wątpliwymi zdolnościami wokalnymi. Nie wzgardzę dobrą książką i filmem. Chęci do odchudzania są raczej dość popularnie spowodowane złym czuciem się we własnej skórze, tym że gdy patrzę w lustro to coś się nie zgadza, bo podczas gdy wszyscy w rodzinie posiadają zdrowe figury ja wyglądam niczym ten zanurzony głęboko w maśle pączek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2226
Komentarzy: 29
Założony: 15 września 2016
Ostatni wpis: 10 listopada 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ferooona

kobieta, 32 lat, Kraków

163 cm, 111.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 listopada 2016 , Komentarze (5)

Witajcie pyszczki!

Jesienna chandra w pełni. Brak słońca, szarówka za oknem, temperatury spadające poniżej 0. Wszystko to motywuje... ale jedynie do tego, żeby wskoczyć pod kocyk i w cieplutkim otoczeniu spokojnie poczytać książkę bądź pooglądać niewymagające dużego wysiłku umysłowego programy w telewizji. Jakby jeszcze podali do tego gorącą czekoladę to już raj! (tecza) A ja właśnie przebyłam drogę przez internety i wyczytałam, że na to wszystko właśnie jest dobra aktywność fizyczna, która oprócz niewątpliwej poprawy kondycji funduje nam również poprawę zdrowia psychicznego. Pamiętajcie również o uzupełnianiu dziennej dawki witamin;) - sama będę od dzisiaj o tym pamiętać, będzie więcej warzyw i owoców.

A teraz temat, który zmusił mnie do dzisiejszego wpisu: CHEAT DAY!

Od razu powiem, że był to dzień zaplanowany. Podczas 1-szo-listopadowego objazdu po cmentarzach odwiedzamy również rodzinę. Wiedziałam co się szykuje więc postanowiłam sobie podarować ten jeden dzień. I tak oto u jednej cioci jadłam pyszne gołąbki i szarlotkę (którą, z resztą upiekłam razem z mamą), u drugiej cioci sernik ze śliwkami. Z sernikiem sytuacja wyglądała dość ciekawie: kilka dni wcześniej byłam właśnie u ciociu na kawie wraz z mamą no i jak zwykle do kawy musi być ciasto więc grzecznie podziękowałam, ale za to powiedziałam że jakby postawiła przede mną swojego sernika ze śliwkami to bym go po prostu zjadła, bo tak go uwielbiam... no i dostałam to co chciałam. Ale tak jak wcześniej wspomniałam - wszystko było zaplanowane.

Teraz mogę powiedzieć, że ten cały cheat day to bzdura! I to straszna.

To była totalna porażka, trwało to u mnie 6 dni, od wtorku do niedzieli. Ten jeden dzień obudził we mnie apetyt na słodycze i czułam wewnętrzną potrzebę nadrobienia wszystkich straconych chwil poświęconych degustowaniu (de facto pochłanianiu) słodkości. W niedzielę weszłam na wagę i BUM - +1 do masy ciała. Zabolało. Szybki rachunek sumienia i od Poniedziałku znowu do roboty. 

Także kontynuując angielskimi zapożyczeniami - NEVER EVER!

Dobrze się może stało bo już wiem co w przeszłości poszło nie tak, otóż wystarczy jedna chwila luzu i dla kogoś takiego jak ja, czyli z chwiejną silną wolą, może być rychły koniec, efekt jojo, poszerzanie drzwi.

Bądźmy silni!

Trzymajcie się ciepło!

Wero.

20 października 2016 , Komentarze (8)

Cześć! :)

Dziś mija 32 dzień mojej diety. Kolejny dzień wyrzeczeń i pracy nad sobą. Jakie są efekty możecie sobie podejrzeć wyżej. Ale to nie jest jedyny wyznacznik wprowadzonej zmiany. To, że lepiej się czuję już było w poprzednim wpisie, skupię się więc bardziej na psychologicznej stronie.

Pamiętam jak w dzieciństwie marzyłam żeby zostać słynną piosenkarką, nie wiem nawet za bardzo jaką bo pierwszym zespołem, którego mogłabym słuchać godzinami był Queen (Freddie nie byłby ładną kobietą ;)), do ich utworów powstawały również moje pierwsze układy choreograficzne. Czas zweryfikował plany i teraz moje marzenia są bardziej przyziemne. To, że marzę żeby schudnąć jest raczej dość oczywiste, ale to co za tym idzie jest bardziej istotne: zdrowie, pewność siebie, samodzielność, może kiedyś tam miłość... W tej chwili czuję, że te marzenia się trochę spełniają, to poczucie jest u mnie zbliżone do satysfakcji z osiągniętego celu, a że te cele prowadzą właśnie do spełnienia tego marzenia to jeszcze dodatkowo mnie napędza. Sama nie mogę się nadziwić jaką radość to daje (pragnę dodać, że ten wpis piszę dodatkowo na delikatnym kopie, ponieważ dziś jest mój dzień ważenia i od ostatniego tygodnia zaliczyłam wynik -0,8 kg). 

Przejdę teraz do sedna wpisu - czyli jego tytułu. Nikt nie wie ile tak naprawdę ważę, pomijając koleżankę, która mi pokazała tą stronę i kuzynki, której odważyłam się podesłać linka, no chyba że komuś więcej pokazała moje wpisy :P (pozdrawiam Cię Sylwuś :*). W moim domu niekiedy był to temat numer 1: Ile waży Weronika? Uciekałam przed wagą jak tylko mogłam, ważyłam się może raz na dwa miesiące i to jak nikt nie wiedział. Zdarzało się nawet że typowali wyniki, szkoda że nie pomyślałam bo może bym na tym coś zarobiła, zwłaszcza że wyniki były zwykle zaniżone (wierzyli we mnie :D). Kiedyś mnie to irytowało, teraz sobie myślę: "na Boga masz 24 lata, to twoja sprawa i ty musisz się z tym sama uporać". Może kiedyś zaspokoję ich ciekawość ale tylko w momencie gdy osiągnę cel ostateczny w celach porównawczych.

Osiągnięcia minionego tygodnia: wczoraj postawili przed mną wielkiego pączka z marmoladą, lukrem i skórką pomarańczową i grzecznie podziękowałam. Niby żadna sztuka, ale sam fakt że nie miałam na niego ochoty był zadziwiający.

Na koniec wyznanie grzechów: nie ćwiczyłam ostatnio, bo mnie choroba rozłożyła, i nie miałam siły, ale od dzisiaj biorę się ostro za nadrabianie.

Trzymajcie się cieplutko! :)

Wero.

P.S.: Jeżeli wytrzymam na diecie drugie tyle co teraz to będzie to oficjalnie moja najdłuższa dieta :D Trzymajcie kciuki!

7 października 2016 , Komentarze (8)

Właśnie powoli sobie mija 19 dzień mojej diety. Trwa to już dłużej niż 90% moich wcześniejszych podejść. To cieszy :) 

Dzięki Bogu nie odczuwam braku słodyczy lub słonych przekąsek tak skrzętnie ukrywanych niegdyś w czeluściach mojego pokoju. Jeżeli mam ochotę na coś słodkiego sięgam po owoce: pomarańczę, jabłko. Chipsów natomiast po prostu unikam, szerokim łukiem najlepiej.

Mam oczywiście na sumieniu parę rzeczy, a mianowicie: nie udaje mi się wypić przynajmniej dwóch litrów wody dziennie. No po prostu nie mogę. Zdarza mi się za to raz na jakieś 4 dni wypić sok pomarańczowy, ok. 300ml najczęściej naturalnie tłoczonego (nie z koncentratu). Wypiłam parę kaw z łyżeczką cukru i parę herbat z taką samą ilością. Pozwoliłam sobie również na małe oszustwo i zrobiłam sobie naleśniki z serem, które uwielbiam, z tym że były one z mąki razowej, do sera natomiast sypnęłam trochę cukru - żeby jakiś smak poczuć.

Oprócz tego trzymam się mocno - dzielnie odmawiam proponowanym przez ciocie, babcie i mamę ciastom: wszystkim! Nie mogę uwierzyć ile daje to satysfakcji :) 

Jeżeli chodzi o aktywność fizyczną korzystam z dobrodziejstwa posiadania konsoli PS3 i kilku wydań z serii JUST DANCE i staram się codziennie przynajmniej po godzinie wylewać z siebie poty w przyjemny i mało uciążliwy sposób. Obiecuję sobie, że jak tylko złapię trochę formy to przejdę do ambitniejszym treningów. Powoli do celu :)

Już w tej chwili jestem z siebie dumna i czuję się lepiej - oby tak dalej!

P.S.: Zmieniłam swoją wagę początkową, bo ta wcześniej podana była trochę przekłamana ;) A szczerych ludzi się ceni, nieprawdaż? Poza tym, fakt że schudłam 6 kg lepiej wygląda niż 2 :P

Pozdrawiam Was i trzymajcie się cieplutko w tej niesprzyjającej aurze pogodowej :)

Wero.

19 września 2016 , Komentarze (8)

TEORETYCZNIE - dietę stosuję od 2 września, ale w praktyce tak kolorowo już to nie wygląda. Na palcach jednej ręki można policzyć dni, podczas których się do niej stosowałam. Przecież to nie tak powinno wyglądać. Zakupiłam dietę, płytę Chodakowskiej... tak, na tym się skończyło. Może w końcu powiedzieć DOŚĆ, bo wiecie... wiek zobowiązuje - 24 lata to za dużo żeby bawić się w dziecko, które nie wie co dla niego dobre. Taaa... łatwo powiedzieć. Ze swoją wagą walczę odkąd pamiętam - już rodząc się pokazałam na co mnie stać - 5,5 kg żywej wagi. Mama do tej pory lubi sobie wspominać jak to miałam być ciążą bliźniaczą a w efekcie urodziła smoka (haha. ubaw po pachy).

Znalezione obrazy dla zapytania dziecko smok

W wieku 10 lat odbyłam turnus w sanatorium, gdzie na wejściu usłyszałam że jestem gruba i mam koślawe kolana (już w tym momencie wpisu zastanawiam się jak udaje mi się wchodzić w jakiekolwiek interakcje z ludźmi ;)).

Znalezione obrazy dla zapytania forever alone

Owszem odchudzili mnie tam serią zabiegów, specjalną dietą i sporą ilością ruchu. Nie będę narzekać - było całkiem fajnie. Jak się okazało nie starczyło to na długo i zamiast w miarę zdrowo się rozwijać to ja tyłam, tyłam, tyłam... Kolejny przełom nadszedł w liceum przed 18 urodzinami - TO JEST MOTYWACJA! Dieta Ducana, mówi wam to coś, prawda? -11 kg i świat należy do ciebie. Wszystko pięknie, tylko ta dieta to katorga, podczas pierwszego tygodnia jedzenia samego nabiału miałam problemy w wypróżnieniem. Samopoczucie do dupy, wstręt do serów/jogurtów/kefirów/maślanek/jaj + 100%. Do tej pory nie wiem jak wytrzymałam ponad 2 miesiące. Szybko schudłam jeszcze szybciej nadrobiłam straty podwójnie. Efekt jojo w podręcznikowym wydaniu. Przez ostatnie 6 lat nic nie robię, oprócz pojedynczych zrywów w stylu: od PONIEDZIAŁKU, od NASTĘPNEGO MIESIĄCA. Co za bzdury! Wyznaczając takie terminy, myślałam co by tu jeszcze w siebie wepchnąć żeby dłużej ze mną zostało uczucie szczęścia i spełnienia podczas odwyku. 

Znalezione obrazy dla zapytania efekt jojo memy

Tak samo było wczoraj, ponieważ dziś jest TEN DZIEŃ. Lody chałwowe na pożegnanie niezdrowego trybu życia. Niby powielam schemat, jednak tym razem jest inaczej, ponieważ jestem tutaj i żądam od Was żebyście mnie pilnowali, bo sama się nie upilnuję - nie ma szans. Będę na bieżąco informować jak mi idzie, sami też możecie sprawdzać :) Postaram się nad sobą nie użalać.

Dzień 1. - przede mną.