Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 17 - wtorek


jednak ten marny wynik diety troszkę mnie zawiódł ale całe szczęście też zmotywował. W niedzielę jeszcze byłam znów troszkę niegrzeczna, zrobiłam rybę w sosie serowo śmietanowym (boska była...) ale zjadłam jej mało i tylko z sałatą, jednak w poniedziałek uczulenie na twarzy było mocne więc może rzeczywiście to nabiał...? Od wczorajszego śniadania nie zjadłam nic związanego z mlekiem i jutro ocenię stan.

Wczoraj postanowiłam troszkę się przyłożyć do garściowych ilości jedzenia.
śniadanie: serek light z rzodkiewką i ogórkiem - jakieś 150 kcal
kawka: 50 kcal
II śniadanie: kanapka z suszoną kiełbasą (od Pana Kanapki...) - myślę, że może być nawet 400 kcal
lunch: sałatka z tuńczykiem w oliwie - zjadłam połowę, wg moich wyliczeń taka moja sałatka to max 200 kcal, a więc tu 100
obiad: i tu kolejne 100
kolacja: miska zupy kalafiorowej bez śmietany - podobno ok 100 kcal
i piwka 2 :) 500 kcal
w sumie 1400 kcal. W międzyczasie 3 kubki szmacianej herbatki i sporo wody. 

Dziś - ciąg dalszy głodzenia (no bo przyznam, że troszkę głodna jestem...)
śniadanie: jajecznica z 2 jajek i ćwierć bułeczki - wychodzi na to, że jakieś 300 kcal
kawka: 50 kcal
II śniadanie: batonik musli 25 g - ok 100 kcal
lunch: leczo mojego wyrobu (z gotowanym kurczakiem i chudą kiełbaską drobiową) policzyłam w bardzo skomplikowany sposób, że porcja moja mogła mieć max 150 kcal.
obiad: 4 marchewki - ok 50 kcal
...no to ile tu mi wyszło...? 650 kcal. Ale głodna jestem niesłychanie po tych marchewkach :) Mam plan wieczorem zrobić młodą kapustkę z młodymi ziemniaczkami i koperkiem, ale w międzyczasie muszę załatwić parę spraw, więc chyba coś przekąszę na mieście. Przeczytałam właśnie, że McWrap ma tyle samo kalorii co McRoyal!!! a McDonalds jest akurat na mojej drodze.... Opowiem później, czy udało mi się oprzeć... albo jutro - biegnę w miasto załatwiać te nieszczęsne sprawy ;)
ciao!

update: 
skusiłam się i był to najpyszniejszy McRoyal na świecie... :) mam nadzieje, że chociaż połowę tego paskudztwa wypociłam biegając w tym upale po mieście ;> na kapustę dziś już nie ma siły... zimne piwko, książeczka i spać... bilans dzisiejszego dnia wychodzi na jakieś 1400 kcal w zaokrągleniu.
  • Fioleq

    Fioleq

    23 maja 2012, 23:04

    ohoho! ależ zlot Grzesznic :) pięknie :)

  • Just69Me

    Just69Me

    23 maja 2012, 21:49

    No faktycznie mamy podobne sytuacje i cele. :) Ja ogolnie grzesze z premedytacja przez caly tydzien, ale nie przesadzam. Jem normalnie. Musze odreagowac, ale od przyszlego tygodnia kolejny etap diety.

  • brzydula.agula

    brzydula.agula

    23 maja 2012, 07:31

    ja zgrzeszylam lasania :))) pychaaa