Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
najtrudniejszy pierwszy krok...


Cześć Dziewuszki,


Tak jak już wcześniej wspominałam zapisałam się na jedną Zumbę- tak na spróbowanie... No i poszłam- chociaż powiem szczerze, że nie chciało mi się strasznie. Ciągle tylko myślałam jak tu się wykręcić przed samą sobą żeby nie pójść. Nie dość, że mi się nie chciało to jeszcze zżerał mnie strach, że się upokorzę jak diabli.

I wiecie co? Było ciężko jak cholera! Grupa w prawo a ja w lewo. One do góry a ja w bok. Zawsze 2 kroki za nimi, a połowę kroków omijałam bo nie nadążałam ;) 

Musiałam wyglądać komicznie. 

Ale wiecie co, cieszę się, że poszłam. Było mi bardzo ciężko, brakowało mi tchu, a na koniec złapał mnie skurcz w szyi ;) Ale bawiłam się znakomicie. Instruktorka jest bardzo fajna. Cały czas się uśmiecha i zachęca do ćwiczeń przez co na prawdę miałam ochotę ćwiczyć i nie czułam się łyso ;) 

Jasne, że się zmęczyłam. I to mega zmęczyłam- jak wychodziłam to myślałam że zemdleje. Ale chyba o to chodzi w odchudzaniu, żeby się porządnie spocić. :D 

Podsumowując- czasem warto się przełamać i zrobić ten pierwszy krok... A teraz trzymajcie kciuki, żebym nie szukała wymówek i chodziła regularnie.


A teraz mniej przyjemna sprawa. Brzuchol. A konkretnie żołądeczek. Boli i to bardzo. Najgorzej jest nad ranem- budzę się z bólu i dopóki czegoś nie zjem to umieram. A jeść rano nie mogę bo tabletkę na tarczycę muszę połknąć na czczo i jak ją popijam wodą to tak, jakby przeszywało mnie tuzin noży. 

Zaczęłam uważać, na to co jem. Zaczęłam pić ciepłą wodę z miodem (podobno pomaga na wrzody a to chyba wrzody) zamiast kawy i herbaty. Boję się, że nie dam rady się wyleczyć naturalnymi metodami i będę musiała iść do lekarza :(  A więc jeśli macie jakieś sprawdzone lekkostrawne przepisy obiadowe i coś co mogłoby złagodzić ból, proszę- podpowiedzcie. 

Pozdrowienia i buziaki na miły wieczór.