Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie zaczynaj od nowa!


Ten wpis spowodowały obserwacje Was i siebie samej. Chcę się z Wami podzielić moim spostrzeżeniem, bo na mnie zadziałało bardzo dobrze, a dobrymi rzeczami trzeba się dzielić :) Mianowicie: 

Nigdy nie zaczynaj od nowa! 

...Przynajmniej jeśli chodzi o dietę. Obserwuję Wasze pamiętniki. A tam: "dzisiaj dzień 1", a pod tym wpisem wpisy sprzed tygodnia, dwóch, miesiąca, również o pierwszym dniu. 

Dzień pierwszy sprawdza się tylko wtedy, kiedy jest przemyślany, kiedy wnosi coś nowego, kiedy masz plan. Jeśli wczoraj zaczęłaś dietę, dziś masz drugi dzień i skusisz się na batona to jutrzejszy dzień nie będzie kolejnym pierwszym. Potraktuj go jako kolejny dzień, w którym po prostu nie udało się zachować "czystej michy", ale licz dalej! 

NIE JESTEŚMY ROBOTAMI. 

Żyjemy, pracujemy. Kiedy prowadzisz w 100% czystą dietę jest super. Ale czasem nie masz czasu gotować, czasem jesteś na mieście lub wychodzisz z przyjaciółmi. Zjesz tego batonika, zjesz tą czekoladę czy kebaba. I niech to będzie maleńka odskocznia, mały kamyczek radości, a nie kamyczek potknięcia, za którym wciągniesz masę niezdrowych produktów. 

Mówi to ta, która w swoim życiu miała jakiś 1000 pierwszych dni. Te pierwsze dni tak mi zbrzydły, że potem już nie miały sensu. Dzięki temu na diecie trwam już nie liczę ile. 2 miesiące? 3? I były grille, były 3 dni totalnej rozpusty i inne kamyczki. Ale traktowałam to jako coś miłego, niekoniecznie dla mnie dobrego, ale dającego radość. Dzięki temu, wstając kolejnego dnia nie miałam wyrzutów sumienia, że wczoraj dobrze się bawiłam jedząc. Za to wiedziałam, że już dzisiaj z powrotem 100% siebie na diecie. Żeby sobie to uzmysłowić uświadom sobie, że przecież 

nie rodzisz się codziennie.

Twoje ciało nie wymazuje wczorajszych lodów czy hamburgera, bo dzisiaj jest Twój "1 dzień". Jeśli wyrwiesz ząb, to dzisiaj nie będziesz miała nowego, bo zaczynasz Nowe Życie. Żeby nie być gołosłowną zdradzę sekret - 4 dni poprzedniego tygodnia spędziłam nad Soliną z przyjaciółmi. Dużo pysznego jedzenia, lody, alkohol. Totalny reset po którym wróciłam 2 kg cięższa. Jeszcze rok temu rozdzierałabym nad nimi szaty. A dzisiaj po prostu jestem szczęśliwa, że miałam okazję tam z nimi pojechać. W poniedziałek z kolei dietetyczne jedzenie było moim "xyz" dniem dietetycznego życia:) 

Dzięki temu łatwiej wytrwać i zmieniać nawyki. A już na pewno jest to świetne rozwiązanie dla osób, które borykają się z zaburzeniami odżywiania i postrzeganiem siebie. 

Zostaw sobie "nowe życie", "pierwszy dzień" na na prawdę ważne momenty w życiu :) Niech dieta nie będzie tylko dniami, a Twoim życiem, w którym rosną róże. 

I pamiętaj, że róże mają kolce :)

Wpis dedykuję BlueRosalie:)

Tym wpisem dyktowanym moim bieżącym przemyśleniem pozdrawiam Was serdecznie  i jesiennie:) 

  • keisaa

    keisaa

    23 września 2015, 14:27

    Świetnie powiedziane! Podpisuję się pod tym obiema rękami! :)

  • cancri

    cancri

    23 września 2015, 11:36

    Szlag... a chciałam właśnie dodać wpis- wracam na siłkę, dzień pierwszy! ;D Wiesz co, co innego wpisy na Vitalii, a co innego jak do tego podchodzimy. Ja lubię tu coś zaczynać, ale czy w realu mam poczucie rozpoczęcia nowego etapu, to nie wiem, po prostu dalej, małymi krokami staram się iść do przodu. Jednak Twój wpis pokazuje też moje podejście- dodam wpis: dzień pierwszy, ale w rzeczywistości nie odmówię sobie wyjścia na drina w imię diety, gdy wychodzę na niego raz na miesiąc, bo mi z tym dobrze.

    • FitnessGirlToday

      FitnessGirlToday

      23 września 2015, 11:38

      Dokładnie tak! Powiedz sobie, że dziś masz 36 dzień diety, a wyjście z przyjaciółmi to przyjemność :) Uwierz, duuużo lepiej się funkcjonuje. I nie ma poczucia "znowu zawaliłam... " :)

    • cancri

      cancri

      23 września 2015, 12:40

      Ale ja cały czas mam takie podejście :P