Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Każdy popełniony błąd przybliża do prawdziwego rozwiązania. Swój limit potknięć wyczerpałam, teraz efektem może być tylko sukces.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20068
Komentarzy: 338
Założony: 28 stycznia 2015
Ostatni wpis: 6 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
FitnessGirlToday

kobieta, 33 lat, Kraków

167 cm, 79.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 grudnia 2015 , Komentarze (10)

Oficjalną dietę rozpoczęłam 30.11, - 5 - 6 posiłków dziennie ( z budzikiem co 3 h), bardzo specyficznie rozpisana. Wychodzi mniej więcej 1600-1800 kcal w zależności czy wrzucam banan po treningu oraz czy mam czas zjeść wszystkie posiłki czy jakieś zastępuję białkiem. 

We środę  po kolejnym treningu, o którym pisałam miałam 2 dni przerwy. Wczoraj poszłam na samodzielne aeroby - 50 minut orbitreka + 50 minut seansów saunowych. No wyszłam rewelacyjnie wypoczęta. 

Dziś waga powitała mnie cyferkami 77,1 kg. Sukcesik przypieczętowało założenie płaszczyka jesiennego po południu, który przestał być opięty, zrobił się lekko luźny i bardzo wygodny. Oby tak dalej :)

3 grudnia 2015 , Komentarze (14)

Ale jestem z siebie dumna (smiech)

Odkąd dieta mi idzie znacznie lepiej mam milion pomysłów i dużo siły. A tej było mi ostatnio potrzeba bardzo, bardzo dużo, bo zakładaliśmy internetowy sklep z odzieżą. Rejestracja firmy, zgłoszenia do VATu, poszukiwania odpowiedniego biura księgowego, platforma sklepowa, asortyment, podpięcie pod bezpieczne płatności online,v i million innych rzeczy, a do tego wszystko z głową, żeby nie zbankrutować i jest! Moja skrzynka pocztowa jest rozgrzana do czerwoności, a smartfon właściwie ciągle w ruchu. Ale warto! 

Mój sklepik :)

Tutaj chyba nie wolno wpisywać linków ale można nas znaleźć na FB pod hasłem BARVAMI lub też o tej samej nazwie w internecie dopisując .pl :)

Ciągle widzę niedociągnięcia i błędy, ale z każdym dniem jest coraz lepiej :) 

2 grudnia 2015 , Komentarze (5)

Tak tak, to już 3 trening personalny za mną!:PP

Na 2 trenerka kazała mi robić obwody. 10 ćwiczeń, każde po 12 powtórzeń. Aerobiczna rozgrzewka i aeroby na zakończenie. 1h 20 min ciągłego treningu. ]:>

W weekend rozpisała mi dietę we współpracy z dietetykiem - niestety candida strasznie ograniczyła mi możliwości dietetyczne(czekolada). Ale może to i lepiej (smiech)

Wczorajszy dzień był pierwszym mojej diety. Dacie wiarę, że jem z budzikiem?!I

Tak, tak! 9 - 12 - 15 - 18 - 21. 

Dzisiaj miałam 3 trening z trenerką. Kiedy już radośnie kończyłam 3ci obwód i schodziłam ze schodów treningowych usłyszałam: "Skończone? No to hop i jeszcze raz". Z niedowierzaniem pytam czy żartuje, a ona że nie (szloch) Kumacie? 4 ty obwód na drżących nogach?! 

Usiadłam na maszynie, zaczynam robić i jak mnie nie zemdli... mroczki przed oczami, treść żołądka w gardle. Poszłyśmy się przewietrzyć. Po 3 minutach dokończyłam 4ty obwód (impreza) Taka jestem dumna z siebie! 

Kiedy doszłam do szatni wpakowałam w siebie banana, twierdzę, że uratował mi życie :D

A na koniec, kiedy dojechałam do domu czekał na mnie pan kurier. I co? Tadaaaaaaammm! Przywiózł mi suple :D

Wyświetlanie 20151202_123139.jpg

25 listopada 2015 , Komentarze (14)

Dzisiaj, godzina 7 rano stałam gotowa na siłowni. Na dzień dobry 10 minut orbitreka. Potem trenerka chciała sprawdzić moją wydolność i technikę, zarządziła  obwody :D.

Każde ćwiczenie 30 s, kolejno: pajacyki, przysiad przy ścianie z nogami ugiętymi 90 st (chyba krzesełko się to nazywa?), pompki, brzuszki, przysiady, wykroki, odwrócone pompki, deska jednym bokiem, deska drugim bokiem i chyba tyle albo moja skleroza mi nie pozwala sobie przypomnieć co tam jeszcze było. 

No umarłam. Jak Boga kocham śmierć na miejscu. Zemdliło mnie, usiadłam i woda, woda, woda. Przegadałyśmy z 10 minut żebym doszła do siebie. 

Drugi obwód. 

PADŁAM. ZEMDLIŁO MNIE jak diabli(martwy). I już nie wstałam (szloch)

Taki to był mój pierwszy trening :D Powiedziała, że jak na to co mówiłam wcale nie było tak źle, że są osoby które w ogóle nie kończą obwodu (o matko, nie jestem najgorsza! (zakochany))

Na dietę niestety muszę poczekać do weekendu. Przy moim przeroście candidy i infekcjach powracających jak bumerang niestety będzie mega restrykcyjnie. 

Jestem z siebie dumna! Pierwszy trening na siłowni za mną. W nagrodę - sauna po południu :D:D:D

23 listopada 2015 , Komentarze (3)

Przechodzę aktualnie najparszywszy okres w moim życiu. Na pewno pod względem wagowo - wizualnym (chociaż kilka miesięcy temu było jeszcze gorzej). Ciągle marudzę, że jestem gruba, że się źle czuję, że wszystko jest ciasne. A on to cierpliwie znosi, zabiera mnie na zakupy i kupuje coraz to większe. Kiedy wreszcie postanawiam coś ze sobą zrobić i okazuje się, że nie mam żadnego wygodnego dresu oczywiście  - zabiera mnie na zakupy. A kiedy w ubiegły poniedziałek miarka się przebrała i płakałam mu w ramię, jak bardzo nienawidzę swojego ciała to w prezencie dostałam 15 treningów z trenerem personalnym. Co za święty człowiek ze mną wytrzymuje... chyba mnie bardzo kocha :)

A dziś jestem już po spotkaniu z Igą. Boooże, jakie ona ma ciało! Gdybym była facetem... :D 

Cóż 32 kg tłuszczu na mnie. Co najmniej 18 kg samego fatu do zrzucenia. Na szklanej 79,4. I kompletny zakaz ważenia! Pierwszy trening kiedy? Uwaga! W środę o 7 rano! No chyba umrę :D Już się nie mogę doczekać. A siłowni pierwszy raz od... od.... od.... nie pamiętam kiedy :P

Kocham tego mojego Misia. Dobrze, że Go mam :)

23 września 2015 , Komentarze (27)

ZOSTAŁAM OKRADZIONA ZE SWOJEJ PRYWATNOŚCI I WŁASNOŚCI! WYKORZYSTANO MÓJ WIZERUNEK!

Dziewczyny jeśli gdziekolwiek prócz vitalii zobaczycie moje zdjęcia, proszę o kontakt! O co chodzi? 

Bezczelność ludzka nie zna granic. Wchodzę sobie na vitalię i na temat z tytułem - 9 kg w 5 tygodni i co? I:

Potem na wizaż: 

A potem na bloga: 

Jeśli ktokolwiek gdziekolwiek zobaczy moje zdjęcia proszę o kontakt. 

23 września 2015 , Komentarze (8)

Ten wpis spowodowały obserwacje Was i siebie samej. Chcę się z Wami podzielić moim spostrzeżeniem, bo na mnie zadziałało bardzo dobrze, a dobrymi rzeczami trzeba się dzielić :) Mianowicie: 

Nigdy nie zaczynaj od nowa! 

...Przynajmniej jeśli chodzi o dietę. Obserwuję Wasze pamiętniki. A tam: "dzisiaj dzień 1", a pod tym wpisem wpisy sprzed tygodnia, dwóch, miesiąca, również o pierwszym dniu. 

Dzień pierwszy sprawdza się tylko wtedy, kiedy jest przemyślany, kiedy wnosi coś nowego, kiedy masz plan. Jeśli wczoraj zaczęłaś dietę, dziś masz drugi dzień i skusisz się na batona to jutrzejszy dzień nie będzie kolejnym pierwszym. Potraktuj go jako kolejny dzień, w którym po prostu nie udało się zachować "czystej michy", ale licz dalej! 

NIE JESTEŚMY ROBOTAMI. 

Żyjemy, pracujemy. Kiedy prowadzisz w 100% czystą dietę jest super. Ale czasem nie masz czasu gotować, czasem jesteś na mieście lub wychodzisz z przyjaciółmi. Zjesz tego batonika, zjesz tą czekoladę czy kebaba. I niech to będzie maleńka odskocznia, mały kamyczek radości, a nie kamyczek potknięcia, za którym wciągniesz masę niezdrowych produktów. 

Mówi to ta, która w swoim życiu miała jakiś 1000 pierwszych dni. Te pierwsze dni tak mi zbrzydły, że potem już nie miały sensu. Dzięki temu na diecie trwam już nie liczę ile. 2 miesiące? 3? I były grille, były 3 dni totalnej rozpusty i inne kamyczki. Ale traktowałam to jako coś miłego, niekoniecznie dla mnie dobrego, ale dającego radość. Dzięki temu, wstając kolejnego dnia nie miałam wyrzutów sumienia, że wczoraj dobrze się bawiłam jedząc. Za to wiedziałam, że już dzisiaj z powrotem 100% siebie na diecie. Żeby sobie to uzmysłowić uświadom sobie, że przecież 

nie rodzisz się codziennie.

Twoje ciało nie wymazuje wczorajszych lodów czy hamburgera, bo dzisiaj jest Twój "1 dzień". Jeśli wyrwiesz ząb, to dzisiaj nie będziesz miała nowego, bo zaczynasz Nowe Życie. Żeby nie być gołosłowną zdradzę sekret - 4 dni poprzedniego tygodnia spędziłam nad Soliną z przyjaciółmi. Dużo pysznego jedzenia, lody, alkohol. Totalny reset po którym wróciłam 2 kg cięższa. Jeszcze rok temu rozdzierałabym nad nimi szaty. A dzisiaj po prostu jestem szczęśliwa, że miałam okazję tam z nimi pojechać. W poniedziałek z kolei dietetyczne jedzenie było moim "xyz" dniem dietetycznego życia:) 

Dzięki temu łatwiej wytrwać i zmieniać nawyki. A już na pewno jest to świetne rozwiązanie dla osób, które borykają się z zaburzeniami odżywiania i postrzeganiem siebie. 

Zostaw sobie "nowe życie", "pierwszy dzień" na na prawdę ważne momenty w życiu :) Niech dieta nie będzie tylko dniami, a Twoim życiem, w którym rosną róże. 

I pamiętaj, że róże mają kolce :)

Wpis dedykuję BlueRosalie:)

Tym wpisem dyktowanym moim bieżącym przemyśleniem pozdrawiam Was serdecznie  i jesiennie:) 

22 września 2015 , Komentarze (74)

No cóż. Warzywno owocowa zakończona. Niestety nie tam, gdzie bym chciała, bo na 18 dniu. Potem wyniknęła przerwa, która była w planach, a kolejno miałam wrócić do diety już na pełne 6 tygodni. Niestety się pokomplikowało - wyskoczyło sporo spraw do ogarnięcia, podczas których nie mogę mieć chwil słabości. Może na wiosnę uda się zrobić pełen cykl.

O dobroczynności postu nie będę się tutaj już rozwodzić. Ja jestem zachwycona działaniem, efektami, przede wszystkim zdrowotnymi. Gdyby ktoś chciał poczytać, posłuchać, zapraszam na prv :)

Na ten moment wracam do swojej "dietetyczkowiej" diety. Pierwszy dzień za mną, drugi w trakcie :)

Wczoraj 2 h jogi dały totalny wycisk, dzisiaj czuję każdy, tak, KAŻDY mięsień przykręgosłupowy. 

A wieczorem... crossfit :) Nie wiem czy podołam, ponieważ jestem na etapie życia, w którym w wolnym czasie staram się wyciszyć, ale może znajdę tutaj jakieś ukryte wow:)

Kiedyś wrzuciłam tu zdjęcia buźki z prośbą o rady co zmienić. Poszłam za ciosem, przyciemniłam włosy i zadbałam o brwi. Dodatkowo założyłam również aparat na zęby aby kiedyś móc cieszyć się hollywoodzkim uśmiechem :) Efekt:

Było:

Pierwsze momenty po drugim już farbowaniu:

iiiiiiiiiiiii efekt końcowy: 

 

Efekt się podoba? Mnie bardzo :)

Dostałam mnóstwo pozytywnych komentarzy od znajomych, że znów wyglądam jak dziewczynka :) 

Przesyłam Wam garść mojej kamyczkowej równowagi:)

18 sierpnia 2015 , Komentarze (7)

Patrzę w pamiętnik, a tam sensowny, jedzeniowy wpis z 4 sierpnia czyli 6 dnia postu. 

Udało się dojść aż do 18 dnia. Niestety moja własna anty inteligencja kazała mi przerwać :P nawiedziło mnie moje nawracające zapalenie dróg moczowych, które każe spędzać mi noce na toalecie z poduchą na kolanach. Także szybka kuracja farmakologiczna wykluczyła dalsze stosowanie WO. Na chwile obecną to i dobrze - w piątek jadę w swoje strony i mam milion rzeczy do zrobienia i miejsc do odwiedzenia. Od znajomych po sprawy urzędowe, co nie powiem, utrudniłoby sprawę. 

Mój Ukochany widząc dietowego powera na warzywach zaczął mi się przyglądać. Wpadłam na pomysł, że może razem pociągniemy od 5 września. Przydałoby mu się solidne oczyszczanie po niedawnych epizodach papierosowych. Ma też strasznie zmęczoną twarz jak na 33 latka. Postaram się go namówić :) Moje efekty mu się podobają, za to psychika póki co mu nie pozwala. Cóż, może jednak się przekona.

Jak wyglądają 2 dni po poście jeśli chodzi o jedzenie? Słabo. Nic mi nie smakuje. W wędlinie czuję masę chemii. Kawa posmakowała mi tylko z mlekiem i cukrem, więc właściwie out. Chleb jest gumiasty. 

Smakują mi jedynie potrawy z dużą przewagą warzyw i bez chemii - np wczoraj robiłam krupnik na kaszy jęczmiennej i z piersią z kurczaka - zajadałam się. A wszystko co już przyniesione ze sklepu mnie odrzuca. Fantastyczne doświadczenie :)

12 sierpnia 2015 , Komentarze (6)

Nie wiem co się dzieje z tymi wpisami, więc odsyłam do właściwego: 

Foto porównanie -9 kg