Dziś pogoda nie może się zdecydować. Raz wyjrzy słońce, by zaraz zostać zasłonięte warstwą ciemnych chmur. Poszłabym na spacer, ale mam wielkiego lenia. Poza tym, chyba znudziły mi się samotne spacery po obcym mieście. Współlokatorki nie są amatorkami takiej rekreacji. Ostatecznie wyszłam tylko rano na rynek kupić trochę warzyw. Cały dzień siedzę na kanapie czytając książkę (średnio ciekawa, jak większość obyczajowych, choć czytając opis w bibliotece wydawała mi się interesująca..). Ostatnio tylko tym się zajmuję. Czytam. Czytam by zapomnieć o smutku i o problemach, by zamknąć się w swoim świecie . Ale jak długo można?-pytam samą siebie.
W czwartek jadę na weekend do domu. Boję się reakcji rodziców. Czy coś powiedzą? Skomentują to, że obiecałam przytyć i się nie wywiązałam, czy może okażą mi pełne zrozumienie?
Początek roku akademickiego zbliża się wielkimi krokami. Nowy rozdział w moim życiu. Boję się otwierać tę nową, czystą księgę. Niby jest pusta, ale muszę dokładnie ważyć każde słowo, które będę w niej zapisywać, by umożliwić sobie lepszą przyszłość.