Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
powoli, ale 64,7


Wczoraj wydusiłam z siebie spacer, ok 45 min, i rowerek powyżej 30

to oczywiście wersja light, bo na razie jestem na poziomie uczenia się nawyków, więc idę szybko dość, ale jeśli ktoś dzwoni pod koniec spaceru przedłużam go, gadając, co zwalnia tempo. Rowerek - też średnio bardzo, ale najpierw chciałabym mieć miesiąc rowerku i tempo zwiększać powoli, 

chciałabym osiągnąć poziom umysłu, w którym po prostu jadę na rowerku codziennie. Bez zastanawiania się i bez przesuwania, tak jak mycie zębów.

uczę się też na obiadach rodzinnych jeść sensownie i rozsądnie, czyli bez zwracania na siebie uwagi. Swoją drogą namawianie do jedzenia, nie przesadzaj, dobrze wyglądasz, ja jestem grubsza, no spróbuj, odchudzać się będziesz później itd. 

ostatnio znalazłam bardzo dobre odpowiedzi

- ja się nie odchudzam, tylko bolą mnie kolana/stawy....

- no to pewnie masz silniejsze kości, ja niestety ... boli. tak, wiem, będę jadła wapno, ale na razie chciałabym, żeby mnie mniej bolało...

akurat wczoraj się obyło bez wyraźnych akcji, bo skupiono się na czym innym

Zjadam solidne śniadanie - to czas na jedzenie porządne, potem obiad inaczej po południu będę głodna, 

u mnie bardzo widać, że kolacja -- no zawsze są wyjątki - rozsądna, mała i nie za późno

wszystkim dobrego, miłego, na ile się da, miłego dnia 

  • monia367

    monia367

    29 lipca 2024, 12:22

    Dobre podejście :D zastosuję u siebie :))