Miałam wrócić do diety, nawet zrobić sobie oczyszczającą, ale dziś komunia. Odpuściłam sobie śniadanie bo nie czułam się głodna bo wczorajszym słodkim obżarstwie. Koło 14 zjadłam obiad (łosoś,pyza z sosem,kilka frytek i surówki), potem miałam się ogniaczyć do kawy, ale wjechały lody i ciasto czekoladowe - mniam, na koniec bułeczki bankietowe z masełkiem. Przyznaje, kolejny dzień nawaliłam. A obecny wcale nie jest lepszy, ale o tym napisze później. Może jutro uda się mi w końcu w sobie pozbierać. Trzymajcie kciuki. Gril sąsiedzki przede mną.