Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Coraz bliżej. Wytrwałam.


Kolejny pomiar, kolejne zadowolenie, kolejna motywacja, kolejne.. ciastko? Czyli zjeść ciastko i mieć ciastko. Dosłownie. 

Tyle męczarni, a przecież święta i cudne wypieki. Słodyczy nie jem już praktycznie cztery miesiące i przyznam bez bicia, że są dni, bardzo rzadko, aczkolwiek jednak - że ma się ochotę na coś pysznego. I taki moment przyszedł wczoraj, kiedy to siostra zrobiła ciasto Lion. Z masą krówkową, serkiem mascarpone, wiórkami startej czekolady, bitą śmietaną i krakersami. Cud miód sterta kalorii. ;) W pierwszej chwili od razu odpuściłam. Poszłam do pracy, a wracając.. skusiłam się na kawałek. Bez żadnych wyrzutów sumienia.
A zabawniejszy efekt.. - budzę się dziś rano i.. waga spadła. Idealnie po prostu! Zjadłam ciastko i miałam ciastko w postaci pozbycia się zbędnych kilogramów. Tak to ja mogę zawsze!
Do celu już tylko 0,90kg, minęło kilka miesięcy od mojego startu z odchudzaniem i.. nie wierzę sama, że wytrwałam i nie poddałam się już na samym początku.
Niemalże idealny prezent na urodziny, które obchodzę 21 kwietnia. Imprezkę planuję na 25-tego, więc przydałoby się zrzucić jeszcze ze dwa kilogramy.

O punkt dwunastej zabiorę się za trening. ;)

  • nicky13

    nicky13

    6 kwietnia 2015, 14:24

    Pięknie! Na pewno wytrwasz do urodzin. :) Powodzenia w utrzymywaniu upragnionej wagi!