Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O treningu na worku i lawinie po nim spowodowanej


hey Kochane :*

W czwartek po raz pierwszy od 19 miesięcy zobaczyłam na wadze 7 , dokładnie 79,5 kg choć teraz jest pewnie więcej, bo w weekend urodziny taty w dodatku 50-te i wpadło trochę niezdrowych rzeczy jak i alkoholu, w niedzielę świętowania ciąg dalszy i chyba dopiero dzisiaj zaczynam się otrząsać. 

Ostatnio wszystko mnie irytuje, że nie dostałam kolejnej pracy, że jakieś cuda dzieją mi się z znamieniem i muszę iść do dermatologa i na samą myśl mnie skręca, że z facetami jest gorzej niż zwykle, że właściwie sama już nie wiem czego chcę a treningi zamiast pomóc dodatkowo mnie irytują. W sobotę po kilku miesiącach poszłam zrobić trening na worku, taki jaki zazwyczaj robiłam na treningach jeszcze karate : uderzenia rękoma na worek , pojedyncze i w kombinacjach, kopnięcia do tego 3 razy po 2 minuty walki na worku i dodałam część siłową na ręce i nogi, po godzinie myślałam że zwymiotuję, ledwo stałam na nogach, kostki zdarte do krwi i łezka kręcąca się w oku - to jest to co kocham i po żadnym innym treningu nie mam takiego uczucia satysfkacji i świadomości, że robię coś efektywnego. 

Jestem zła na siebie , że chodzę na jakieś zumby i inne , które nawet w połowie nie wyciskają ze mnie ,,tego czegoś'' , bo tylko takie mam możliwości godzinowe a z karate nie mam jak wrócić a nikt mnie nie odbierze, tkwię w jakimś błędnym kole , które sprowadza się do tego, że nie mam prawo jazdy a żeby je zrobić muszę mieć pieniądze , których nie mam , bo nie mam pracy. Moje życie ostatnio to naprawdę robienie czegoś na siłę, studia które kończę, bo mojego kierunku nie otworzyli a chciałam jechać do Grecji- na szczęście już je kończę. Urodziny z koncertem taty na których musiałam być zamiast na historycznym momencie dla polskiego MMA, czyli pierwszej gali UFC, która odbyła się w sobotę.

Na tym koncercie usłyszałam coś bardzo budującego od jednego z koncertowych znajomych , dojrzałego gościa ok. 40 powiedział mi, że kiedyś widząc mnie na koncercie myślał, że jestem wyatutowana, ale dopiero teraz widzi, że ten świat koncertowy, imprezowy, rock'n'rollowy to nie jest moja bajka i jednocześnie zauważa jak wielką pasją jest dla mnie sport i podziwia mnie za upór, konsekwencję i trzyma kciuki za to żebym się w tym spełniła. 

Jak widzicie jestem mega zagubiona i potrzebuję jakiś wskazówek kogoś , kto patrzy na to wszystko z boku. Co powinnam zrobić by poczuć się bardziej spełniona? 

Za wszystkie porady będę wdzięczna :*

Buziaki :)

  • Hellcat89

    Hellcat89

    15 kwietnia 2015, 14:43

    a szukałaśnanecie jakiejśodmiany kicboksingu? a może sama możesz go robić na sali?

    • Hellcat89

      Hellcat89

      15 kwietnia 2015, 14:43

      PS.Ważne by robić to co się kocha?

    • FortuneFavoursTheBraves

      FortuneFavoursTheBraves

      15 kwietnia 2015, 15:31

      Chodzi o to ,że po prostu jak trenowałam w klubie jeszcze 2 lata temu wydarzyły się pewne rzeczy , które strasznie mnie zniechęciły i nie chcę przeżywać znowu tego samego. Dlatego będę wplatać treningi właśnie na worku a może z czasem będe na tyle zdecydowana by wrócić :)

  • callan

    callan

    14 kwietnia 2015, 16:23

    A to cos zlego jakbys byla wytatuowana…?

    • FortuneFavoursTheBraves

      FortuneFavoursTheBraves

      14 kwietnia 2015, 18:32

      Miałam znamię od jakiegoś czasu takie a la pieprzyk w tamtym tygodniu podeszło krwią , nie wiem czy obtarłam , czy coś teraz ,,strupek'' po części odpadł a pod spodem dalej to znamię...