Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zmartwychwstanie


Szczerze mówiąc nie wiem co się ze mną działo przez te ostatnie dwa miesiące... Praca, obrona magisterki, zawirowania uczuciowe - telepało mną jak Szatan i nie miałam głowy do odchudzania. Tak, wiem to wytłumaczenie jest głupie, ale jakoś straciłam kompletnie łączność z własnym ciałem. Ja żyłam swoim życiem, ono swoim.
Plusem jest tylko to, że utrzymuję stałą wagę i nie przybieram.
Obecnie czekam na wyrobienie dla mnie karty MultiSport. Moja  współlokatorka już ją ma i prawie codziennie śmiga na jakieś zajęcia. Przyznaję, że szczerze jej zazdroszczę ;)

Potrzebuję wyzwań, więc wybieram sobie je sama:

Do świąt Bożego Narodzenia chcę osiągnąć wagę 75 kg. Z moim tempem odchudzania to może być niewykonalne xD

Pozdrawiam ;)