Ciężko mi było wrócić przez te prawie 20 dni na prawidłowe tory - ale spięłam tyłek i waga w końcu ruszyła - dzisiaj 112,8 kg. Ciężki był powrót do pracy, zarówno psychiczny jak i fizyczny - przez pierwsza dwa trzy dni w pracy czułam się osłabiona, parę razy zakręciło mi się w głowie - ciężko jest - pocieszam się tym, ze jeszcze tylko trzy tygodnie i urlop :) Psychicznie jest różnie - są momenty, że śmieje się , cieszę się czasem spędzonym z mężem, żartuję z koleżankami z pracy - ale nie ma dnia, żebym nie myślała o straconej ciąży, co by było gdyby... i autentycznie chcę mi się ryczeć, schować się gdzieś w kąt i przeczekać to wszystko - w czwartek robiłam zalecone badania bety (hormon ciążowy jeszcze jest ale znikoma ilość trochę powyżej 5 mlU/ml) i badania krwi - jest lepiej ale nadal muszę pracować, żeby zwalczyć do końca anemie - w tym tygodniu trzeba odebrać wyniki histopatologiczne ze szpitala - a za tydzień wizyta u ginekologa - ciekawe jak szybko będziemy mogli się starać o kolejną ciąże
Maya27kc
30 maja 2017, 17:42Będzie dobrze. Nie myśl o roku, skoncentruj się na nadchodzącym tygodniu. Jeśli tydzień się uda to na dłuższą skalę wszystko też się ułoży :) I tak co 7 dni <3 Wiem że jest c ciężko, ale czas leczy rany. Bądź dzielna!
kobietaa22
29 maja 2017, 13:07Trzymam kciuki i przesyłam dużo ciepła :) poradzisz sobie ze wszystkim, bo jesteś twarda babka :)