Biegło mi się dzisiaj wspaniale. Choć bardzo wolno. Niesamowita trasa wytyczona po Sandomierzu i okolicach dała mi się we znaki. Czułem się mocny i po cichu myślałem o próbie życiówki na dystansie półmaratonu. Kolega z którym podzieliłem się tą myślą stwierdził krótko: "Zapomnij. To bieg górski, chociaż nie napisali tego w regulaminie."
Trasa była urozmaicona. To duże niedopowiedzenie. W porównaniu do Sandomierza trasa Półmaratonu Jurajskiego w Rudawie wydaje się monotonna. Bieg przez centrum miasta, potem park miejski, Wzgórze Salve Regina, fragmenty asfaltu, drogi gruntowe i trawiaste, wąskie błotniste ścieżki, lessowe wąwozy, wyjątkowo wredny bruk betonowy z płyt ażurowych, fragmenty żwirowe. A na deser zbieg przez Wąwóz Królowej Jadwigi i podbieg koło katedry.
Było pięknie!!!
A czas? Kto by się w takich okolicznościach przejmował czasem?
gi.jungbauer
8 maja 2012, 09:34Zazdroszczę widoków! Przyjdzie jeszcze czas na bicie życiówki - to nie ostatni półmaraton.